Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/107

Ta strona została przepisana.

I ta niejako pociągała mnie bliżej i bliżej ku niemu. Zatonąć w tym blasku dobrego ducha!
A opiekun już wyciągał do mnie dłonie. Jego światło samo przyciągało mnie ku sobie. I zatracać zaczęłam lekkie jeszcze podobieństwo do ciała ludzkiego. Zauważyłam, że tak jak w modlitwie nieraz myśli jego i moje zlewały się razem, wymawiane jakby jednemi ustami, tak teraz ciała nasze zaczęły się zlewać razem ze sobą. Zaczęłam się bacznie przyglądać, co się to ze mną dzieje. Zdumiona zauważyłam, że na chwilę znika moje ciało, rozlewając się niejako w jego ciele astralnem. Doznałam przytem wrażenia ogromnego spokoju i pewności, że u niego, czy w nim ani włos z głowy spaść mi nie może. Ogarnęło mnie uczucie niezmiernej błogości, jakiejś niewypowiedzianej pełni szczęścia i całkowitego zadowolenia. Czułam, że tworzę niemal jedno z opiekunem — jedynie jeszcze głowa niezupełnie złączyła się z jego ciałem.
Nagle wśród tego dziwnie słodkiego ukojenia odezwała się w duszy mej z wielką siłą jakaś ogromna tęsknota. Tęsknota ta zaczęła mnie odłączać po części od fluidarnego ciała mego opiekuna. Z głębi mego ducha popłynęło w przestworza tęskne wołanie:
— Jezu, mój najdroższy, kochany Jezu, Synu Boga, do Ciebie jedynie należy duch mój w całości, ku Tobie chcę iść, na Twojem świętem łonie spocząć!
Duch mój drżał niezmiernem uniesieniem miłości i uwielbienia dla Chrystusa, które z całą potęgą odezwało się w chwili radosnego zlania się z dobrym mym opiekunem. Tonąc w nim, spływając z nim w jedno w uczuciu wielkiej, czystej miłości, zapragnęłam z tem większą siłą utonąć w Tym, który jest źródłem wszelkiej Miłości.
I opiekun przechodził ogrom wzruszenia. Zadźwięczała myśl olbrzymia: „Ku Niemu, z Nim i w Nim razem po wszystkie czasy!“ To myśl opiekuna mego, która echem odbijać się zaczęła o wszystkie planety, a te dźwiękami swojemi starały się jakby powtarzać ją jeszcze głośniej, niż ona wyszła z jego ducha. Zatonęliśmy na chwilę w tych dźwiękach, śląc prośby ku Bogu, by wysłuchał nasze wołanie, powtarzane echem planet.
Jeszcze chwilę rozglądaliśmy się w olbrzymiem przestworzu, lecz wnet zaczęliśmy się zniżać powoli ku ziemi. Pomimo, iż tak posiloną zostałam w krainie ducha, zabrakło mi jednak sił do powrotu do życia ziemskiego — i tak, jak rozpieszczone dziecko czepia się sukni matki, nie chcąc jej na chwilę puścić od siebie, tak i ja nagle tuż przy swojem ciele chwyciłam się swego ducha ochronnego, chcąc jeszcze bodaj chwileczkę pozostać w jego bliskości, poza ciałem.
Wtem zauważyłam, że dobry opiekun drgnął, patrząc w stronę mego ciała. Ujrzałam, iż jest w niem jakiś obcy duch i porusza mojemi palcami rąk i nóg, próbując niemi zawładnąć zupełnie. Niskie moce podczas mojej nieobecności przyłączyły do mojego ciała ducha, który długi czas w zaświecie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest duchem, ale myślał stale, że jest jeszcze człowiekiem. Gdy zaczęli się z niego wyśmiewać, że wciąż pracuje i zdaje mu się, iż żyje jeszcze na ziemi, przywiodło go to do opamiętania, ale ubolewał ogromnie