Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/108

Ta strona została przepisana.

nad tem, że ciało jego zostało pogrzebanem i tęsknił za niem, lamentując w jednym ciągu beznadziejnie. Temu to powiedzieli, że mu przynoszą radosną nowinę, iż znów otrzyma ciało, a ciało to jest już gotowem — i przyłączyli go do mego ciała.
Nie zauważyłam go natychmiast, będąc jeszcze pochłoniętą swemi przeżyciami w świecie ducha, tylko coś mnie od tego ciała odepchnęło — to aura ducha, goszczącego w niem. Pozatem naokoło nie było widać nikogo. Tamten pomrukiwał sobie przez moje usta i dotykał rękami nosa, uszu, jakby się chciał przekonać, czy już rzeczywiście ma ciało na sobie. Uczułam niepokój i troskę, coś w rodzaju poczucia odpowiedzialności za to ciało; zapragnęłam czem prędzej oddalić zeń owego ducha i samej wrócić do niego, lecz nie wiedziałam, jak to zrobić.
Tymczasem opiekun zniżył się już do mego ciała i położył ręce nad żołądkiem i sercem. Ujrzałam wyraźnie, jak swoim magnetyzmem wstrzymuje prąd magnetyczny ducha, goszczącego w niem, by nie przesączył się aż do serca i żołądka. Gdy zrobił tam ze swego magnetyzmu ognisko płonące, odczułam i ja to swoje serce, a w niem oznaki życia — jego bicie. Nikł niepokój, radość zaczęła mnie ogarniać, że już wyczuwam coraz dokładniej tętno serca. Trudno było mi w zupełności zawładnąć głową. Tamten duch w mem ciele, bezradny, sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Odciągany magnetycznie przez opiekuna, był ogromnie ociężały. Zwładnęłam ciałem, lecz głowę było mi ciężko podnieść, a niemniej ciężkie były i nogi; w głowie tłoczyły się zmieszane myśli przemocą na język i usta. Uczepione były na magnetycznym języku, podającym je na język i usta. Wstrzymywanie ich zaczęło mi sprawiać nieznośny ból głowy. Z każdą chwilą ból się stopniował. Opiekun w pierwszej chwili próbował odmagnetyzować je z mej głowy, widząc, jak się przed niemi bronię i wstydzę ich; lecz potem zaczął mnie zachęcać wzrokiem, bym je przepuściła przez usta, że w ten sposób głowa się od nich uwolni, a przez moją magnetyczną siłę dźwięku zostaną pozbawione swej brutalnej szorstkości i groźnego dźwięku, otaczającego je. Czułam, że gdybym je miała przepuścić przez usta z taką siłą, z jaką szły, to byłoby to chyba straszliwe wycie.
Mąż mój, jak zawsze, choć to już było dawno po północy, bawił się jeszcze w wesołem towarzystwie. Spojrzałam na śpiące dzieci, zatkałam chusteczką usta i przepuściłam przez nie ten ogromny ciężar. Sama przedtem nie znałam właściwego brzmienia tych myśli, wyczuwałam tylko ich szorstkość i zgrozę. Trudno mi powtórzyć, jakie one były; siłą woli wstrzymywałam je, by nie były zbyt głośne. A kiedy przepłynęły, czułam się bardzo nieszczęśliwa i zmęczona i zdawało mi się, że dostaję prawdziwego zawrotu głowy, czyli zawrotu własnych myśli. Moje usta i całe ciało wydało mi się tak zbrukane, jakbym je miała oplwane. Trudno było mi zrozumieć, jak się to mogło stać, kiedy duch mój przeżywał takie wzniosłe chwile. Zaczęła mnie ogarniać dziwna słabość; niepewne uczucia, domysły, co też to oni mogli robić z tem mojem ciałem, zaczęło mnie napełniać taką goryczą do świata niskich duchów, że sama się nie spostrze-