Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/112

Ta strona została przepisana.

średnio potem wyjść na miasto, a na ulicy było błoto — to czarne błoto węglowego zagłębia — ogarniał mię jakiś dziwny wstyd, ogromny wstyd, że muszę się wlec po ziemi, brudnej, brzydkiej ziemi, której widok był mi tem bardziej niemiły po owej lekkości duchowej, doznanej w zaświecie.

∗             ∗

Miałam około 18 lat, gdy duch mój ochronny na jednem z posiedzeń spirytystycznych zawładnął po raz pierwszy ciałem mojem i sam przemówił przez moje usta. Nie pamiętam, co mówił, wiem tylko, że kilka osób opowiadało mi ze wzruszeniem, że bardzo miło i rozsądnie przemawiał do zgromadzonych.
Nim dobry opiekun zawładnął mną całkowicie, odczułam dosyć mocno brak tchu w piersiach i lekkie dławienie w gardle. Ogromnym wysiłkiem woli wstrzymywałam się od gwałtownego ziewania. Nagle poczułam w głowie dziwną pustkę, słyszałam tylko jakieś dźwięki i lekki szmer. Na chwilkę zdjął mię lęk: czy ja odzyskam jeszcze pamięć? Zapadałam jakby w niebyt. Wtem czoła mojego uczepiła się myśl gwałtowna, jak strzała: „Wyjdź stąd natychmiast, bo zwarjujesz!“ Myśl ta usiłowała wzniecić niepokój w mej duszy. Lecz w tejże samej chwili wyczułam myśli opiekuna: „Zostań, nie lękaj się, zanurz się niby w spokojny sen.“ I zmęczona zmaganiem się z ową dziwną duchową, a nawet fizyczną sennością — gdyż jakiś bezwład ogarniał moje członki — zaczęłam zapadać w sen.
Podobno cały przebieg zjawiska był spokojny, nie trzęsłam się, jak w febrze, nie zjawiły się bynajmniej żadne skurcze mięśni, jak to bywa u wielu medjów. Opiekun mówił przez moje usta łagodnym, doniosłym głosem przeszło kwadrans. Stałam przy tem, to jest ciało moje stało w pozycji dość wyprężonej, duch mój zaś znajdował się obok, nie odzyskawszy zupełnej świadomości, ani też nie zdając sobie jasno sprawy, gdzie się znajduje. Myśli opiekuna, przyobleczone w dźwięki mego głosu, falistemi kręgami toczyły się nad gronem słuchaczy. Nie wiedziałam, jak one brzmiały w słowach, ale uczuciem zrozumiałam siłę i tkliwość myśli.
Gdy opiekun mówił przez moje usta ostatnie słowa: „Z Bogiem!“, usłyszałam je już zupełnie wyraźnie i miałam wrażenie, że to „z Bogiem!“ mówię już ja sama. Dopiero kiedy otworzyłam oczy, doznałam dziwnego uczucia; zmieszały mnie spojrzenia, skierowane na mnie, a nie mogłam sobie prawie wcale już przypomnieć, czy opiekun mówił co przez moje usta, czy też w czasie mego uśpienia padła tylko ta jedna myśl: „z Bogiem!“ Powoli, minuta za minutą powracała zupełna świadomość stanu, w jakim się znajdowałam podczas i po odłączeniu się od ciała, lecz gdyby mi kazano powtórzyć bodaj kilka słów z tego, co mówił opiekun, nie potrafiłabym tego.
Przez długi czas w początkach mej pracy, kiedy tylko chciałam spojrzeć w świat duchowy, już na samą myśl o tem ogarniało mnie momentalnie ziewanie tak, że aż słyszałam, jak mi szczęki trzeszczą w stawach; a niskie duchy sugerowały mi, że mi kości zaskoczą w stawach za siebie i będę musiała przechodzić operację, albo szczęki