Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/114

Ta strona została przepisana.

tylko ten jasny pierścień to to samo, co aureola nad głowami świętych. Ochłonąwszy jednak ze zdumienia, zaczęliby rozumować na swój sposób: „Ale jakże ona może być świętą, będąc mężatką i matką dzieci, w dodatku nie trzymając się przepisów Kościoła?“ Naturalnie, że uczepiłyby się tego niskie duchy i zaczęłyby wydrwiwać przed nimi całą sprawę jasnowidzenia i łączności ze światem duchowym. I pomimo podanych im dowodów jasnowidzenia łatwo zaparliby się wszystkiego, albo też przypisywaliby to tajemnicze działanie mocy djabła.
Słyszałam nieraz na posiedzeniu, że jasnowidzowie widzą wierzchem głowy, to znów, że mózgiem, lub że oczami drugiemi, astralnemi, które znajdują się w tem samem miejscu, co i cielesne; inni znów twierdzili, że tylko jednem wielkiem okiem, położonem pomiędzy dwoma oczyma cielesnemi, czołem i nosem, że tem to okiem oglądają świat duchów, aurę ludzi i t. d. Jeszcze inni twierdzili, że jasnowidzowie widzą pępkiem, końcami palców, lub całą głową. Ja nie przyznawałam się, jak widzę, gdyż dokładnie też nie wiedziałam, jak to opisać. Nawet i z tem nie zdradzałam się pomiędzy nimi, że coś widzę wzrokiem ducha, bo jeśli kiedy przedarło się przez moje usta coś, co wiedziałam sama o świecie ducha, to zauważyłam, że ich medja, które niby miały jasne widzenia w transie, a szczególnie jedno z nich, wielką czcią przez nich otoczone, marszczyło brwi, uśmiechając się z niedowierzaniem i dając do zrozumienia, że to nie jest prawda, co mówię i pewnie chcę w oczach ich uróść na jakąś wielkość. Zamilkłam tedy, nie mówiąc już nic o swoich widzeniach i rozmowie z duchami.
Niestety nie ochroniło mnie to przed przykrościami, jakie ciemne duchy umyśliły zadać mi za pośrednictwem tych medjów. Przez usta ich oczerniły mnie w straszliwy sposób, określając zupełnie fałszywie pobudki, jakie mnie wiodą w progi spirytystów. Między innemi spotykał mnie zarzut, że chodzi mi głównie o to, by znaleźć sobie wśród nich dobrą partję. Zabolało mnie to bardzo, gdyż naprawdę nigdy podobna myśl w mej głowie nie powstała, wogóle daleka byłam wówczas od jakichkolwiek marzeń o miłości ziemskiej, tęskniąc do innego, lepszego życia w czystych przestworzach zaświatów, tak że nawet snu tego rodzaju nie potrafiły mi niskie siły stworzyć. Tak się cieszyłam, że już swój cel odnalazłam i będę żyć i pracować w gronie spirytystów na polu wiedzy duchowej — a tu takie ohydne oszczerstwa spotykają mnie z ust ich medjów!
Po tym seansie jedno z medjów, kobieta w średnim wieku, wzięła sobie za zadanie ukarać mnie jeszcze sama od siebie i zwymyślała mnie wobec wszystkich, którzy się tam znajdowali, a niejedni z nich widzieli mię może po raz pierwszy w obecnem życiu:
— Znam twoją rodzinę, lubi się dobrze bawić, dobrze papać, dobrze się mieć. Bracia twoi znani są z tego, że gorliwie uczęszczają na różne zabawy i używają życia! Jabłko od jabłoni daleko nie padnie. Widzisz, u nas ukryć nic nie można; tu nie żaden teatr, nie będziesz odgrywała między nami roli, jaka ci się spodoba!