Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/121

Ta strona została przepisana.

Najprzykrzejsze wspomnienia zostawiły po sobie chwile spowiedzi. Pamiętam, że przy pierwszej spowiedzi powiedziałam dwa grzechy: jeden — że brałam imię Boskie nadaremnie, bo jak to dzieci, czy zrobiła się plama na zeszycie, czy potknęłam się o kamień przy zabawie, westchnęłam: „mój Boże!“ Drugi grzech, to kradzież. Mianowicie ukradkiem brałam matce kostki cukru i zbierałam niemi śmietankę z mleka, a kiedy matka raz mnie przy tem zajęciu przyłapała, nazwała mnie złodziejką. To zasmuciło mnie, a kiedy ksiądz, robiąc z nami rachunek sumienia, kazał nam przypomnieć sobie, czy która czego nie ukradła, przyszedł mi na myśl ów cukier. Pamiętam, że dostałam burę przy konfesjonale i ksiądz nalegał na mnie, bym mu powiedziała resztę grzechów, a ja sobie żadnych innych nie mogłam przypomnieć.
Nadchodziła druga spowiedź. Zauważyłam, że dziewczęta piszą sobie swoje grzechy na papierze i uczą się ich napamięć. Poprosiłam jedną, drugą i trzecią, aby mi pokazały swoje grzechy w celu odpisania ich, bo niestety przybył mi do drugiej spowiedzi tylko trzeci grzech, znieświęcenie dnia świątecznego. Prałam mianowicie w niedzielę płatek płótna, na którym uczyłyśmy się szycia i nieco haftu — i znów usłyszałam głos matki: „Nie wiesz, że jest niedziela i że to grzech?“ A cukier i kożuszek z mleka znów mnie skusił. Imię Boskie coprawda już rzadziej nadaremnie wymawiałam, ale jeszcze mi się tu i ówdzie niebacznie prześlizgnęło przez usta. Odpisując grzechy w czasie pauzy z pośpiechem, nie patrzyłam nawet, jakie grzechy odpisuję, postanawiając sobie nauczyć się ich później napamięć. Łamałam sobie tylko głowę bardzo nad grzechem cudzołóstwa, lecz i ten sobie zapisałam. Tłumaczyłyśmy sobie, że to widocznie znaczy, jeśli się zaśnie nie w swojem łóżku; musi to być grzech, kiedy w domu za to krzyczą. A u nas zdarzało się to dość często, że chłopcy znużeni bieganiem i zabawą zasypiali nie na swojem posłaniu i budząc ich potem mówiono im ze zdenerwowaniem: „Dlaczego nie położysz się na swojem miejscu, tylko idziesz do cudzego łóżka?“
Po przyjściu ze szkoły schowałam „grzechy“ na szafie pod wazą, myśląc sobie, że jeszcze mam czas nauczyć się ich. Lecz czas szybko uciekł i trzeba już było iść do spowiedzi, a ja zapomniałam nauczyć się grzechów. Będąc już w szkole zauważyłam, że nie mam przy sobie kartki z grzechami. Za kwadrans miały dzieci ustawiać się w pary i wyruszyć do kościoła, odległego o pół godziny drogi. Do domu ze szkoły miałam blisko 3 kwadranse drogi. Pomyślałam sobie: „Wykradnę się bez zapowiedzenia, gdzie idę, pobiegnę po grzechy i dogonię naszą klasę, choćby już przy kościele, a po drodze jeszcze będę się uczyła grzechów.“ Biegłam jak strzała, w zadyszaniu oddychając ustami. Gdy wpadłam do pokoju i spojrzałam przelotnie do lustra, przelękłam się własnego widoku: cała twarz i szyja czerwona, jakby z niej krew miała trysnąć; bo też całą drogę ze szkoły do domu przebiegłam w kwadrans. Złapałam kurczowo „grzechy“ do ręki, nie dając matce dokładnej odpowiedzi, co się to stało i znów wypadłam z mieszkania.
Lecz już daleko nie dobiegłam. Upadłam formalnie na miedzy.