Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/126

Ta strona została przepisana.

— Nigdy nie powiem: „Tobie nie wolno robić tego i tego“, ale zważaj na to, jak ja mówię do ciebie. Wolna wola to najpiękniejszy dar Boży i nie będę nigdy gwałcił twej wolnej woli, jeśli czegoś nie zrozumiesz sama; gwałcą wolną wolę innych tylko niskie duchy, pragnąc odciągnąć ludzi, czy duchy, od Woli Bożej i zmuszając ich sugestywną siłą do różnych czynów. Duchy, miłujące Boga i wierne Mu, nigdy nie zmuszają nikogo do jakichkolwiek rzeczy, nigdy nie gwałcą niczyjej wolnej woli. Chodź, wyprowadzę cię z lasu. Otrzyj oczy, już nie płacz, bo patrz, jak tamten duch zdala śmieje się z twoich łez.
I istotnie ujrzałam brzydkiego ducha, tego samego, który zjawił mi się w kościele, zapytując: „Jak się masz, pokorna owieczko?“ A opiekun mówił dalej:
— Byłem blisko przy tobie w kościele, a nawet i przedtem, kiedy pytałaś w trzech miejscach o nocleg. Lecz tyś nie słyszała mnie, bo słowa moje przygłuszała fala dźwięku tych różnych pieśni, która utkwiła w twojej aurze, a potem jeszcze chaos myśli, w jakie wpadłaś wśród szukających noclegu. Chciałem cię prędzej wyprowadzić z kościoła, zanim zostałaś okradzioną, ale oczy twoje, wpatrzone w świece, widziały koła świetliste po całym kościele i przez te koła nie mogłaś dostrzec mnie; a gdy sen znużył cię i zamknął ci powieki, to jeden z niskich duchów zaraz zabrał się do pracy, podczas kiedy ty byłaś wpatrzona w różne elementale i larwy.
Pomyślałam sobie:
— Co też to za duch i dlaczego rości sobie takie prawo do mnie? Opiekun wytłumaczył mi:
— To jest nowy przyjaciel niskiego świata, którego dopiero co uświadomili, że mogłabyś być dla nich niebezpieczną na ziemi przez swoje rozglądanie się pomiędzy nimi. Nie miałaś też bynajmniej żadnych nadzwyczajnych cieni karmicznych do wyrównania w tych dniach, abyś miała tyle wycierpieć.
Te ostatnie jego myśli dodały mi otuchy, bo błąkając się przedtem zgłodniała i zmęczona po lesie, przypuszczałam, że spłacam chyba jakiś stary dług z przeszłości i myślałam ze strachem, jakie to cierpienia czekają mnie jeszcze tego dnia. Już śmielszym krokiem wyszłam z lasu. Niedaleko ujrzałam wiejski domek. Postanowiłam pójść tam i poprosić o trochę mleka, aby się niem pokrzepić na czekającą mnie jeszcze długą drogę. Wstrzymywała mnie tylko myśl, że jest jeszcze bardzo wcześnie, a przytem nie wiedziałam, coby im dać wzamian za to mleko. Wtem usłyszałam głos opiekuna:
— Nie wstępuj do tego domku, bądź uważna całą drogę, aż do powrotu do domu, bo ten, którego widziałaś w kościele i w lesie, zamierza cię wytrwale śledzić i skorzystać z lada sposobności, żeby cię dziś jeszcze bardziej zmartwić. W tym domku mieszka robotnik kolejowy, a niedobry przewodnik szybko złączyłby się z jego myślami i gdybyś mu powiedziała, że nie znasz drogi, ofiarowałby się odprowadzić cię i znówby było trzeba stoczyć niepotrzebnie walkę.
Przyśpieszyłam kroku i minęłam domek, nie oglądając się nawet na niego. Pomyślałam sobie: „Oj, niema to, jak być duchem, a to