Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/139

Ta strona została przepisana.

— Nie masz dobrej żony — mówiłam mu, — widzę to dobrze! Wszak przysłowie mówi: „Gdzie mąż, tam ma być i żona, a gdzie żona, tam i mąż“. Lecz tobie trudno wierzyć w to, w co ja wierzę — więc nie będę ci wspominała o stanach mej duszy, o tem, co mnie boli, nie będę przypominała ci i nagabywała, byś bodaj wymówił spokojnie: „Boże!“ Ale wszędzie, gdzie ty pójdziesz, pójdę i ja z tobą, gdy w wolnej chwili, po odbyciu pracy swej obowiązkowej zechcesz się pobawić.
Zaczął się zastanawiać i mówi:
— Gdziebyś ty chciała iść za mną?
— No do kasyna, bo dalej trudno mi odejść od dzieci Gdy będzie godzina 9 ta, 10 ta, to pójdę po ciebie, posiedzimy razem kwadrans, a choćby godzinę i razem wrócimy do domu.
On znów siedział chwilę cicho. Potem powiedział:
— A gdybym tak wprost z pracy przyszedł do domu?
a ja dodałam:
— A potem razem poszlibyśmy na przechadzkę...
— Dobrze — rzekł — jutro już przyjdę do domu.
O, jak się tem ucieszyłam! Wierzyłam, chciałam wierzyć, że dotrzyma słowa, że pewnie znalazłam dobry sposób do zawrócenia go ze złej drogi.
Następnego dnia, gdy tylko wyszedł do pracy, zaczęłam gorączkowo przygotowywać mieszkanie, jak na jakie miłe przyjęcie. Choć żal mi było zrywać kwiaty, to jednak zerwałam rosnące w pobliżu kwiaty polne, stawiając je na stole.
Na obiad mąż się nie stawił, posyłając mi tylko przez kolegę wiadomość, że na obiad nie przyjdzie, gdyż wcale nie ma apetytu. Zmartwiło mnie to i już wątpliwości zaczęły się wkradać, czy on chociaż wieczór wróci? Lecz wiedząc, że każda myśl ma swoją siłę, nie chciałam osłabiać swej wiary w to, że on przyjdzie, myśląc sobie: „Przyjdzie, przyjdzie, napewno przyjdzie“. Ubrałam dzieci odświętnie i gdy ujrzałam, że już wracają z pracy inni, wychodzący o tej samej porze co on, stanęły dzieci w pogotowiu z bukiecikami w rączkach i jeszcze raz powtarzały krótkie wierszyki dla ojca, w których witały jego powrót do lepszego życia i wyrażały radość z jego obecności w domu.
Lecz wszyscy już przeszli; minął kwadrans — jego nie było. Powiedziałam im, żeby się grzecznie bawiły, a ja sama pójdę naprzeciw tatusia; tylko niech nie zapomną wierszyków, gdy z nim wrócę. I poszłam. Nie wiem, czy za dnia zwierzył się komu, że ja z nim chcę także iść, czy po niego przychodzić. Bo jakichś dwóch jego kolegów, których spotkałam, powiedziało mi:
Pani pewnie naprzeciw męża? Poszedł do kasyna“.
Było mi smutno, lecz nie powiedziałam ani słowa, udałam, że idę na przechadzkę. Lecz nie chodziłam zwykle na przechadzkę w tamtą stronę. Poszłam jeszcze kilka kroków i wróciłam, tłumacząc dzieciom, że tatuś głodny poszedł na kolację.
Zapadł wieczór. Ułożywszy dzieci do snu, przystanęłam jeszcze trochę, spoglądając na bukiet na stole i jakoś nie mogłam zebrać myśli.