Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/156

Ta strona została skorygowana.

„Oj, tylekroć zwracałem i zwracam ci uwagę, trzymaj nogi ciepło! Prawda, że już usłuchasz mnie? Pamiętaj o tem! To są niepotrzebne cierpienia. Po co masz odczuwać podczas przemiany materji w krwi, podczas wypędzania zużytego magnetyzmu z ciała, taką ociężałość w nogach i ból w krzyżach? A potem jeszcze poco ci te zupełnie niepotrzebne walki? Słuchaj twego Opiekuna, a będziesz zdrowa na ziemi i wesoła na duchu, bo jeżeli masz leczyć ciała bliźnich w przyszłości, to i twoje musi być silnem i zdrowem; jakże odczujesz dolegliwości innych, jeżeli sama będziesz cierpiącą? Jakże im dasz zdrowych fluidów ze swego ciała, jeżeli w niem będą luki?
Po sprawieniu mi takiej „bury“ posypało się na mnie mnóstwo słodkich myśli, jakiemi tylko bardzo kochająca matka czy ojciec przemawiać mogą do swego maleńkiego dziecka. I tak pieszczotliwie i dobrotliwie przemawiają oni często do mnie, chociaż już od tego czasu wiele lat upłynęło i postarzałam się.
Bezpośrednio po tej wymianie myśli lekarz zaczął łapać ręką magnetyzm przyrody, mówiąc: „Najczystsze siły przyrody tu do mej dłoni“! — i już koło jego ręki kłębiły się molekuły, w magnetycznem oświetleniu, które tworzyły duże jajo wielkości baloników, jakie dzieci często puszczają w powietrze. Jedną ręką trzymał balonik, a drugą przerwał po chwili dalszy przypływ tych sił. W baloniku tym widziałam maleńkie zarodki, jasne punkciki, a w nich już gotowe kontury przyszłych roślinek: macierzanki i innych. Po chwili lekarz zbliżył się z tym balonikiem do rozluźnionej powłoki jajowatej mego astralnego ciała i tam, gdzie była rozluźniona, snuł z tych molekuł przez palce nici, jak pająk i „cerował“, nietylko rozluźnioną powłokę jaja, ale szczególnie stopy.
A kiedy zażartowałam, że ceruje mi nogi jak pończochy, on pożartował także. Lecz nigdy nie widziałam dobrych duchów, śmiejących się rubasznie ani zbyt głośno, jak to ma miejsce u nieszczęsnych, tak zw. złych duchów. O, jak wiele się mieści w łagodnym, nieraz ledwo dostrzegalnym uśmiechu! Jak miłe są żarty dobrych duchów, chociażby nawet przybrane w słowa ludzkie, a w nich ani jedna myśl nie leci na darmo i nie stwarza pustej radości, ni pustej zabawy.