Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/181

Ta strona została przepisana.

— Zasuwa była rdzą pokryta, czy nie tak? — zapytał lekarz.
— Ach, rdza się z niej aż sypała! — odpowiedziała kobieta.
— Ha, trudno — rzekł lekarz — pójdziecie do szpitala i trzeba odjąć rękę. Lecz musicie iść zaraz, bo z każdą godziną krew dalej się psuje i później trzebaby było odjąć rękę aż po ramię, a za dwa dni możeby już nikt wam nie uratował życia.
Ujrzałam zrozpaczoną twarz kobiety, ujrzałam też strasznego potwora, który ssał jej pranę życia z ręki i zatruwał ją swoim magnetyzmem. Widziałam także ją przy drzwiach komórki, jak mocowała się z rdzawą, mocno zaciśniętą zasuwą — i złe jej powiedzenie, kiedy nie mogła otworzyć, stojąc boso na szronem okrytej ziemi. Z myślami „Żeby to djabli wzięli!“ spadł elemental jak rozdęta, wielka żaba, na jej rękę, wtem nastąpiło także równocześnie silne zadraśnięcie dłoni. Widziałam też, kto rzucił tę potworną żabę, widziałam, że to porachunek z przeszłości, z dawniejszych żywotów na ziemi, gdzie ona stała się przyczyną utraty ręki u kogoś przez uderzenie w nią jakąś żelazną sztabą. I ujrzałam ją następnie jadącą w pociągu; łzy spływały jej obficie po twarzy i zęby szczękały ze strachu, że musi mieć odjętą rękę.
Tym samym pociągiem zdążały dwie kobiety do mnie, jedna z dzieckiem na ręku, druga trzymająca chłopca skrofulicznego z mocno zaropiałemi oczami i bolączkami na głowie i na kolanach. Kobieta z chorą ręką trzęsła się na całem ciele ze strachu i jęczała:
— Jezu, Jezu, o Matko Najświętsza, o Boże, cóż ja pocznę, moja ręka!
Ujrzałam brzydkiego ducha, wieszającego się na gzymsie okna i sugerującego jej:
— Cóż ci po życiu bez ręki? Skocz pod koła pociągu!
I znów:
— Wyskocz z pociągu! Mąż ciebie nie zechce, jeśli powróci, a ty będziesz bez ręki. A co zrobisz z dzieckiem, mając tylko jedną rękę?
Kobieta przy tej sugestji — a wydawało jej się, że to ona sama tak myśli, że to są jej myśli — zaczęła na głos płakać. Dwie kobiety, jadące do mnie, spojrzały w jej stronę. Chustą była zawinięta, więc nie wiedziały, co jest z jej ręką. Widział to jednak jeden ze sympatycznych duchów, patrzący na nią, i na złego ducha. Wyciągnął dłoń i potrzymał ją nad kobietami, a potem zrobił pas magnetyczny naokoło kobiety narzekającej — i zaraz zawiązała się rozmowa.
— A cóż wam się to stało? Czy wam kogo zabili na wojnie?
— O nie, odrzekła kobieta, ale mam jechać do szpitala, by mi odjęto rękę!
I bezradnie wyciągnęła rękę z pod chusty, ukazując ją kobietom. Miała ją zabandażowaną i zajodynowaną, bandaż jednak przy rozpaczliwych ruchach jej ręki odwinął się i było widać czarne, nabrzmiałe palce.
I znikło widzenie...
Ledwo ubrałam się i zjadłam śniadanie, w trzy kwadranse od owego widzenia weszły wszystkie trzy kobiety do mojego mieszka-