Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/190

Ta strona została przepisana.

szły z nieczystemi sprawami, mianowicie bym poradziła im, gdzie mają schować beczkę spirytusu, 9 worków cukru i inne rzeczy, by komisja na to nie wpadła. Odeszły niezadowolone, patrząc na mnie chmurnym wzrokiem.
I tak się złożyło, że i cztery inne przyszły do umie z brudnemi sprawami. Ledwo tamte trzy odeszły, weszła za mną do pokoju jedna z kobiet, mówiąc:
— Zapłacę pani dobrze, mam dom murowany, a także starą chałupę i cztery morgi gruntu przy niej. Podaruję pani tę chałupę wraz z polem — ale niech pani tak zrobi, żeby z mojego męża odpadały kawałki mięsa.
Nie odpowiedziałam nic, tylko wzięłam ją lekko za ramię, wyprowadzając za drzwi i aż do drugich drzwi wejściowych na dwór. Kobieta może myślała, że jej chcę poradzić na dworze, więc wyszła posłusznie. Tam dopiero odezwałam się:
— Idźcie i nawet na ten dom się nie oglądajcie, a nigdy więcej z czemś podobnem progu mego nie przekraczajcie! Pamiętajcie o tem, że Chrystus nie kazał tak czynić, a ja chcę żyć według woli Bożej.
Jakoś nie chciało mi się wracać do mieszkania, chętnie poszłabym w pola. Zauważyłam, jak w pewnem oddaleniu od domu przechadzał się jakiś wyższy oficer, widocznie czekał, aż oddalą się te kobiety; nie chciał może razem z niemi czekać na swoją kolej.
Pozostałe trzy przyszły ze sprawami sądowemi i wszystkie trzy właśnie ponosiły winę, a jeszcze chciały, żeby tak zrobić, aby bydło zdychało ich przeciwnikom i aby kości połamali.
Aż ręce złożyłam, stojąc tak pomiędzy niemi.
— Odejdźcie — rzekłam — nie zakłócajcie mi spokoju! Jesteście winnemi, wy jesteście przyczyną krzywd innych i jeszcze dalej chcecie ich krzywdzić?
I nagle stanęła przedemną jasno cała sprawa długoletniego sądu i wszystkie krzywdy, zadane przez nie. Szybko jednej, drugiej i trzeciej powiedziałam, w czem zawiniły, oraz dałam im rady, jak mogą naprawić krzywdy. Zmieszane przyznały, że to prawda, co widzę, ale trudno, one darować nie mogą, niech się dzieje, co chce.
Poszły. Za chwilę przyszedł oficer z papierosem w ustach. Zwróciłam mu uwagę, żeby natychmiast rzucił papieros w piec, lub za drzwi, gdyż nie znoszę wszelkiego rodzaju tytoniu i przeszkadza mi w spokojnem patrzeniu wzrokiem ducha. Usłuchał. Byłam jeszcze trochę niespokojna po tem, co przeżyłam zrana i z temi kobietami. On zapytał:
— Czy pani może mi powiedzieć, poco tu przyszedłem?
— Nie wiem — odparłam krótko, — przeżyłam coś przykrego, nie jestem zupełnie spokojną. Proszę zaczekać minutę, zaraz przyjdę i rozpatrzę.
Poszłam pomodlić się i już w trakcie modlitwy ujrzałam życie tego oficera; ujrzałam naraz tego tyle, że przyszedłszy z powrotem nie wiedziałam, od czego mam zacząć. Lecz odezwał się sam: