Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/196

Ta strona została przepisana.

maczył, co się to właściwie stało, że nie mogę ujrzeć dzieciny. Kobiecie nie przyznałam się, co się w mojej duszy rozgrywa, powiedziałam jej tylko:
— Zaczekajcie troszeczkę, bo chciałabym dobrze zobaczyć, a przeszkadza mi to, że chwilę przedtem patrzyłam przez okno, a słońce świeciło mi wprost w oczy.
W innych wypadkach mogło to być prawdą, lecz w tym właśnie nie.
Ale już ujrzałam lekarza, a ten powiedział:
— Wiedziałem, że ona tu przyjdzie, lecz nie mogłem przybyć momentalnie, gdyż właśnie miałem ważne zadanie. Ta kobieta nie jest w cięży i nie będziesz jej radzić, co ma czynić, aby pozbyła się tego, co ma w macicy. Ona święcie wierzy, że jest w ciąży. Jest już po trzydziestce, a nie miała jeszcze dzieci, więc myśli, że to są oznaki ciąży, tem bardziej, że przy powierzchownem badaniu utrwalił ja w tem przekonaniu lekarz, u którego była przed przeszło czterema miesiącami. Patrz tylko spokojnie, lecz nie bierz jej za rękę, byś zbytnio nie magnetyzowała się z jej nieczystościami.
Nie był to rak, lecz splot mnóstwa żyłek i żył, napełnionych krwią, przerośnięty i otoczony dookoła kawałkami krwi i różnemi włóknami, tworzącemi niby skórę. Było to coś w rodzaju polipa, wielkości garnka litrowego, umocowane jakby pępowina w macicy, a poruszające się wolno w wielkiej masie wody, niby płodowej. Gdy przyjrzałam się temu bliżej, ujrzałam ledwo dostrzegalny astralny owal. W tem wszystkiem siedziała małpka, to jest astralny elemental małpki. We wodzie zaś pływały inne elementale różnych kształtów, jak rybki i raki i różne bakcyle, sprzyjające rozwojowi choroby tak zw. raka, które niejako magnetycznie pożerał ów polip z krwi, żył i włókien.
— Dosyć — powiedział lekarz, — nie patrz już dłużej w to miejsce. Wewnątrz macicy już zaczyna się stan zapalny. Powiedz jej, niech idzie do lekarza, że tam coś w macicy jest niedobrze i że ona musi zostać jakiś czas pod jego opiekę, by nie dostała zapalenia macicy lub zatrucia krwi.
Powtórzyłam to kobiecie, a ta wylękła zerwała się na równe nogi.
— Co to jest zapalenie macicy, nie wiem, ale zatrucie krwi, to słyszałam, że jest coś bardzo złego. A to dlatego mnie tak po bokach kłuje i już spać nie mogę!
I już się zabierając do wyjścia, pytała:
— A pani na to lekarstwa nie ma?
— Dostaniecie od lekarza — odrzekłam krótko.
— A czy dziecko zdrowe? Proszę pani, niech mi pani tylko to powie!
— Zdajcie wszystko na wolę Bożę — uspokajałam ją. Było mi nieprzyjemnie, że nie mogę jej powiedzieć prawdy, bo potem powie, żem też nic nie widziała, czy będzie mieć dziecko. Lecz lekarz już, już wprost odciągał mnie od tej kobiety.
Kiedy odeszła, odezwał się do mnie: