Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/212

Ta strona została przepisana.

— Z ich tajemniczego opowiadania wynika, że kiedyś będę, kopać koło pani domu i szukać tych pieniędzy; bo djabeł znów panię oszuka i pani zapomni, gdzie je schowała. — I urzędnik dodał jeszcze: — Jaka pani jest szczęśliwa ze swoją prostą wiarą: „Niech się dzieje wola Boża!“ — i ze swojem nieprzywiązywaniem się zbytnio do świata i do materji. Chciałbym bardzo dojść do tego stopnia, ale gdzież tam, kiedy to się stanie! Gdy odwiedzę panią, czuję się innym człowiekiem i wszystko wydaje mi się takie proste, takie zrozumiałe! Kiedy jednak znajdę się wśród swoich kolegów, a jeszcze w dodatku — pora teraz chłodna — wypiję kieliszek, dwa — to niech pani daruje, ale gdy pomyślę wówczas o pani, to mi się to wszystko wydaje takie cudaczne i niewiarygodne, że nie mam siły bronić pani, jeśli ktoś zacznie przede mną wyśmiewać jej wiarę w duchy. Gdy potem wytrzeźwieję i przypomina mi się, iż przede mną bezkarnie panią wyśmiewano, wymyślam sobie od niegodziwców i nie mogę odzyskać spokoju, póki znów pani nie odwiedzę. No i przepraszam, przepraszam stokrotnie!... — kończył, całując mię po rękach.
I odszedł. Tego dnia wieczorem po ukończeniu zwyczajnej mej pracy nad ratowaniem ludzi ujrzałam, jak wszyscy trzej napastnicy: krawiec, gospodarz i wychudły czeladnik rozprawiają o zaszłych wypadkach, przygryzając gniewnie wargi, to znów chwilami tłukąc pięściami o stół w ostrej dyskusji. Utrwalali się wzajemnie we wierze, podsuwanej im przez niskie duchy, że zakopałam pieniądze w piwnicy.
— Zabić, zabić ją — sugerowano im — zabić ją i dzieci i zabrać pieniądze!
— Nie, teraz nie można — bronili się tamci własną intuicją — terazby władze zaraz wiedziały, kto to uczynił, a ten urzędnik, co tu przychodzi, chociaż jest niby dla nas życzliwy, jednak stoi po jej stronie i kto wie, czy nie przychodzi tu tylko w celu śledzenia nas. Cóżby nam przyszło z tych pieniędzy, gdyby nam je odebrano, dano na cele wojenne, a nas wsadzono do więzienia?
Lecz już przerwały mi lepsze duchy to widzenie. Mnóstwo drobnych niebieskich niezapominajek posypało się naokoło mnie tak, że zasunęły mi przykry obraz zupełnie.
Odłączyłam się duchem od ciała i zaczęłam się unosić na huśtawce dziwnie splecionej z niezapominajek nakształt łódki, którą przytrzymywały i lekko rytmicznie poruszały cztery dobre duchy. Szybko przesunęły się ze mną przez sferę snu, szybując w górę, w szerokie przestworza, a śpiewały przytem tak mile i dobrotliwie, że zapomniałam o tem dziwnem piekle na ziemi. Wróciłam do dalszej pracy wzmocniona i odświeżona na duchu.

Życzenie sto lat życia na ziemi.

Często zwracali się do mnie ludzie ze słowami:
— Dziękuję pani, niech pani Pan Bóg da sto lat życia na ziemi!
— Z Bogiem, z Bogiem — odpowiadałam, myśląc sobie w duchu: „O ludzie, czegóż wy mi życzycie? Sto lat żyć tu, na tym świe-