Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/216

Ta strona została przepisana.

stwo dzieci, płaczących i proszących bodaj o taki chleb. Wstrząsnęłam się, jakby mróz ściął wszystko ciepłe powietrze w mieszkaniu.
Wtem zapachniał mi aromat świeżego, czystego chleba i różnych ciast. Przypomniało mi się, że już trzeci dzień nie miałam nic w ustach. Uśmiechnęłam się, że nawet głodu nie czuję. Położyłam się na łóżku, myśląc, że wczesnym rankiem coś przyniosę dla dzieci; lecz i ta myśl szybko zniknęła, sen zmrużył mi powieki. I znów silna woń świeżo upieczonego chleba, zmieszana z wonią ciasta. A tu wysunęła się do mnie ręka z pełnym półmiskiem czerwonych trześni i soczystych gruszek i jabłek. Pomyślałam:
— Ach, śni mi się, śni!... Mówią: głodnemu chleb na myśli — więc chociaż głodu za dnia nie czułam, to on we śnie próbuje mię prześladować, bym i ja zaczęła myśleć o chlebie.
Woń była tak silną, że przerwało mi to zasypianie. Otworzyłam oczy, lecz mimo to znajdowały się nadal przede mną owoce z silną, przyjemną wonią. Zrozumiałam, że dobre duchy wytwarzają z ożywczych molekuł w przyrodzie te, dla innych zapewne, niewidzialne owoce, by pokrzepić mi magnetyzm w astralnem ciele, by on tym aromatem posilił słabnące moje ciało fizyczne.
— Dziękuję, dziękuję — rzekłam — za dużo mnie chcecie na-sycić!
— Nie dziękuj — odezwał się miły głos — oddychaj przez chwilę głęboko z myślą, że tym aromatem nagradzasz w ciele fizycznem i astralnem to, czego nie otrzymałaś przez zwykłe jedzenie.
A kiedy już nawdychałam się dowoli, powiedziałam:
— A teraz może byłoby dobrze, gdyby i dzieci się pokrzepiły.
— Pokrzepić ciała astralne i fizyczne dzieci tak, jak twoje, to sprawa trochę trudniejsza. Innem jest ich ciało, zarówno astralne jak i fizyczne, niż ciało twoje — i nie z takiem zrozumieniem duchowem patrzyłyby one na to posilanie. Mogłoby to wywołać odwrotny skutek; zamiast miałyby wchłaniać to przez ciało astralne, a tą drogą posilać umiejętnie i ciało fizyczne, zbudziłoby się u nich ludzkie łaknienie i spożywając te czereśnie, bodaj we śnie, nie posiliłyby się jednak w całości. Mogłyby się zbudzić w nocy i wołać z płaczem:
— Trześni, mamuśko, trześni!
A gdybyś powiedziała „niema“!, wołałyby: To ciasta, chleba, gruszek, jabłek!“ i męczyłyby ciebie i siebie. Gdybyś im wmówiła, że dasz im rano, a teraz niech śpią spokojnie — to choćby zasnęły, po przebudzeniu domagałyby się spełnienia obietnicy, a nie otrzymawszy tego traciłyby ufność do ciebie. Z twego zaś wymawiania się śmialiby się ci, którzy czepiają się każdej, bodaj trochę podatnej dla nich myśli, czy niesnaski.
Z tobą jest co innego, ty obeszłabyś się już na ziemi bez chleba, pieczonego w piecu, bez pokarmów, gotowanych na ogniu, jak i wogóle bez wszelkiego pożywienia, prócz wody; co więcej, zdrowszą byłabyś z pożywienia takiego, jakiem teraz nasyciłaś oba swoje ciała, astralne i fizyczne, niż z pokarmów, sporządzanych na ziemi. Jest jednak pewna przeszkoda, z powodu której trudno byłoby ci po-