Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/224

Ta strona została przepisana.

— Ha, trudno, pewnie to dla niej za mała suma. Widocznie tamta, której ona pomogła, dała jej więcej. No, ale ja ostatniej koszuli z siebie nie zdejmę i nie dam takiemu faryzeuszowi, co niby tyle dobrego robi, a bez sumienia chciałaby z ludzi zdzierać! Wszakże ja i tak dam sobie radę i bez tej wielmożnej pani!
Dziewczyna powtórzyła mi te słowa, dodając od siebie:
— Jużech sama chciała ją zwymyślać, bo jak śmie coś podobnego mówić o pani, kiedy ja tu widzę, czy pani kiedy chce od ludzi jakich pieniędzy, czy jakiej innej zapłaty za pomoc!
Zatkałam uszy rękami, wciskając głowę w poduszki. Nie chciałam nic słyszeć, widzieć, ani wiedzieć. Było mi tak przykro dlatego, że ze słowami dziewczyny wpadły niedobre myśli tej kobiety i stworzyły naokoło mnie ciężką aurę. Lecz ledwo przytknęłam głowę do poduszki, ujrzałam, kto to skierował do mnie te dwie kobiety po radę. Była to znów sprawka złych duchów, którym chodziło przedewszystkiem o to, by pierwszą sprawę uczynić głośną, aby mię wtrącono do więzienia, a przynajmniej abym miała jak najwięcej przykrości. Lecz przyjaciele moi z Górnych Sfer znów stłumili i unicestwili ich zakusy. Niskim mocom w ich zaślepieniu przyświecała zrazu jeszcze i ta nadzieja, że może przecież dam się skusić przez te kobiety.
Śmiali się też, widząc, w jaką depresję duchową mnie wpędzili. Jeden z nich przybrał na siebie postać ducha, odpędzonego od ciała przez tamtą kobietę przy pomocy macierzanki i zaczął głośno zawodzić, niby żałośnie, a w istocie zgryźliwie: Cóż on teraz zrobi?! Miał przeznaczone zrodzić się, a ja odpędziłam go od ciała. Gdzież on się teraz zrodzi, dokąd pójdzie?
Tak sprytnie umiał się urządzić, że znów popadłam w przygnębienie, uwierzywszy, że to rzeczywiście duch tego dziecka. Lecz ten hypnotyczny wpływ trwał tylko króciuchną chwilę.
Odłączyłam się i dobry duch wskazał mi miejsce, gdzie przebywał ów duch, który miał się zrodzić i tak z przerwanemi pasmami życia, wiążącemi go z ciałem. Dobry przyjaciel rzekł mi:
— Patrz, duch ten jest całkiem nieświadomy stanu, w jakim się znajduje, nic nie wie, co się z nim stało. Widziałaś nieraz pijaczynę, jak idzie drogą, zataczając się; upadnie do rowu, trochę się potłucze, lecz wypadek ten i chłodna woda trochę go orzeźwi z pijaństwa tak, że już potem równiej idzie po drodze, uważając na siebie. Tak i ten duch; w poprzedniem swem życiu na ziemi trwał w tem przekonaniu, że człowiek niewiele różni się od zwierzęcia — musi jeść, spać, no i jako człowiek pracować, tak często zresztą tylko pod przymusem innych; tak sobie żyje, póki nie umrze, lub nie zostanie przez jaki wypadek zabity. Duch ten po swej tak zw. śmierci, nieświadomy swego stanu zatacza się jak pijak w astralnym świecie.
Z takich to duchów robią sobie nieraz duchy, świadomie źle czyniące, niesmaczne żarty. Wiedzą, że ci wcześniej, czy później pójdą na zrodzenie. Jeśli chcą komuś wyrządzić przykrość na świecie, mając go zapisanego według ich własnego prawa w ich czarnej księdze przewinień, szukają, najdogodniejszych dla siebie przyczyn,