Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/225

Ta strona została przepisana.

by popchnąć doń takiego ducha na zrodzenie, używając przytem sami dowoli rozkoszy niskiego rodzaju. Takie duchy rzadko kiedy ujrzą światło dzienne jako dzieci. Kiedy już są przyłączone do małego ciałka — a to nie z woli Bożej, tylko za sprawą niskich sił, — często płód przy lada karmicznym wstrząsie u matki odrywa się i następuje poronienie. I u tej kobiety nastąpiłby ten wypadek, choćbyś była nie przepuściła przez usta myśli o kąpieli w macierzance. Ta kobieta nie wiedziała o tem, ale oni już wiedzieli, że zbliża się chwila poronienia. Otoczyli ją niepokojącemi myślami, nasuwając jej we śnie straszne obrazy, że mąż, dowiedziawszy się o jej ciąży, zabije ją siekierą i t. p. — a potem podsuwali jej sprytnie myśli, że ty jej pomożesz wydobyć się z tego ciężkiego położenia.
Takie dzieci rzeczywiście nie z woli Bożej rodzą się na świecie — lecz i o takich wypadkach Bóg wie, bo On wszystko widzi i o wszystkiem pamięta. Wszystkie wybryki trwają tylko do pewnego czasu, a Bóg na wieki — i wszyscy kiedyś muszą odbyć nad sobą sąd ostateczny, gdzie wyraźnie zdecydują się wejść na drogę dobrą, powrócić do Boga, wyrównać krzywdy bliźnim wyrządzone — bo zło nie może trwać wiecznie. Ujrzą, że bez końca grzeszyć nie można, bo sami sobie tem sprawiają cierpienia i coraz niżej tylko spadają w otchłań ciemności i piekło udręki duchowej.
Niejeden ze staczających się na dno tej przepaści, opamiętuje się — i nie myśli już o odwecie za cierpienia, jakich doznał przy upadku ducha, nie chce już tym drugim odpłacać złem za to, że go do tego upadku popchnęli, a potem wyśmiewają się jeszcze z jego strachu i udręki. Przebudziwszy w sobie dobrą wolę, uskrzydlony nią i miłością, która już zlewa się na niego ze Źródła prawdziwego Życia, z Boga, wspina się w górę, ucieka z tego piekła. I w cierpieniach, jakie napotyka, w cierpieniach stworzonych przez samego siebie, a zadawanych mu i jeszcze pomnażanych przez tych, od których ucieka, nie przeklina, lecz z wiarą i prawdziwą ufnością zbliża się do Boga. A choćby i w pocie czoła miał odsuwać ciężkie kamienie i ciernie, rzucane mu przez nich pod nogi w drodze powrotnej do Boga, odsuwa te kamienie i na ich miejscu zasadza róże dobrych myśli i modlitwy za tych nieszczęsnych, zaślepionych własną złą wolą, a częstokroć już nie zdających sobie sprawy, ile złego czynią dla swych bliźnich i dla siebie samych.
Duch ten, oderwany od swej słabej cielesnej powłoki, którego tu widzisz, nie ma żalu do ciebie, bo on nawet nie umie przenieść się myślą ku tobie i nie wie dokładnie, co to się z nim stało. Wyczuwa tylko, że ci, którzy kręcą się naokoło niego, zrobili mu krzywdę. A właśnie jeden z nich udawał przed tobą, że jest tym duchem, odpędzonym od ciała dzięki twojej radzie. Módl się za nich, módl się; wszak wiesz, jak na nich działa modlitwa, myśl o Bogu i jak pod jej wpływem ucinają im się zawsze złe myśli, jeśli cię chcą niemi straszyć lub w jakikolwiek sposób naruszać twój spokój ducha przykremi snami, potworami i t. p. Kiedy tylko wyczujesz, że dzieje się coś niesamowitego, że cię otacza niepokój i nie możesz połączyć się z nami, gdy ujrzysz, że oni z ukrytemi zamiarami zbli-