Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/232

Ta strona została przepisana.


Msza, odprawiona na intencję mej śmierci i jej skutki.
Widzenie symboliczne Baranka.

Wkrótce po tem wydarzeniu uradzono, by ksiądz odprawił mszę św. na intencję, bym zmarła. Ta myśl została znów zasuniętą przed moim wzrokiem przez mego ducha ochronnego.
I oto pewnego pięknego, pogodnego dnia znów byłam sama w domu. Dzieci spały. Jakże błogo czułam się w tej ciszy! W niej zwykle znajdowałam wypoczynek, pogrążając się w modlitwie.
Wtem jakaś niesamowita ciężkość zaczęła mnie ogarniać. Powietrze wydało mi się ciężkie i blask słońca przygasł jakoś w mieszkaniu. Pomyślałam ze zdumieniem:
— Cóż to, tak nagle chmury nadciągnęły?
Podeszłam do okna, patrzę na niebo, lecz widzę błękit czysty, jasny, bez chmurki. Westchnęłam; zrozumiałam, że to pewnie jakieś chmury astralne, duchowe. Nie przymykając nawet oczu, siadłam na krześle, wczuwając się w tę niesamowitą, ciężką atmosferę. Żadna myśl z niej nie błysnęła.
W rogu mieszkania zaczęło się już rzeczywiście ściemniać; z kłębiącej się chmury, zasuwającej już cały pokój, zaczęły w ciemnym rogu wyskakiwać ogniste języki, kształtu stołowej łyżki. Języki te gęstniały, a łącząc się wzajemnie, utworzyły ognistą łunę. Trudno było patrzeć w ten żar — o, jakież nieprzyjemne uczucie!
Chciałam wybiec z mieszkania na powietrze, lecz nie mogłam ruszyć się z miejsca. Chwyciłam głowę rękami i usilnie wydobywałam z siebie słowo: „Boże!“ Zrobiło mi się lżej. Nie potrafiłam przez dłuższa chwilę nic więcej wymówić, jak tę jedyna myśl: „Boże, Boże...“
Znikły chmury i dziwny ten płomień, siarką ziejący — lecz jeszcze niewesoło było w mej duszy. Koło okna ozwały się kroki męża. Może nigdy nie ucieszyłam się tak jego powrotem do domu, jak tego dnia.
— On wyrwie mię z tego dziwnego stanu odrętwienia — pomyślałam. — Trzeba się będzie koło niego zakrzątnąć, podać mu posiłek i myśli mi się odwrócą na inne tory.
Kiedy postawiłam przed nim jedzenie, nie tknął go wcale, patrząc chmurnie przed siebie. Położyłam mu rękę na ramię, pytając, czy może życzyłby sobie innej potrawy, to mu ją zaraz przygotuję.