Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/246

Ta strona została przepisana.

zgubnego wpływu, ale chętnie słuchali jego słów o Chrystusie. Nie mogli go wszyscy zadowolić, bo chociaż go nie kusili, to nie mogli się sami wzbić w te wyżyny myśli, w jakich on trwał. Kochali jeszcze świat, stroje, majątek i pieniądz. Franciszek smucił się nad tem, że nie są wszyscy takich przekonań, jak on. Czynił im często z tego powodu zarzuty.
Pomimo, że sobie uświadamiał cel życia Chrystusa na ziemi, że uwalniał swego ducha z pęt materji, nie potrafił jeszcze spojrzeć dalej, jak w świat myślowy, w świat astralny. Tam ujrzał upragnionego Chrystusa na krzyżu. Wyciągając do Niego dłonie — otrzymał na ciele stygmaty. Otrzymał je, bo o nie prosił przed zrodzeniem i należały mu się za ukrzyżowanie Jezusa. Wszyscy, którzy go w tym czasie na ziemi otaczali, nazywali go drugim Chrystusem. On sam prosił ludzi, by tego nie czynili, a chociaż sobie dobrze nie przypominał związku stygmatów na swem ciele z ukrzyżowaniem Chrystusa, to czuł, że jest jeszcze wobec Boga grzesznym. Prosił o nie w zaświecie; ale one udzieliły mu się także niejako karmicznie, bo był obecny przy zasądzeniu Zbawiciela, a nie uronił łzy za Jego odejściem ze świata, lecz z ulgą sobie pomyślał: „Dobrze, że już wyzionął ducha, znów można rozpocząć normalny tryb życia.“
Tak więc za pomocą owych stygmatów otworzyło się mu niebo takie, o jakiem uczy religja katolicka. Patrzał w świat astralny, gdzie się poruszały różne wytwory myślowe i różne duchy. Duch jego szczerze szukał Chrystusa i Jego Królestwa; znalazł tylko odbitki tegoż astralne, odpowiadające pojęciom, w jakich był wychowany, bo nie dorósł do tego, żeby mógł spojrzeć poza obręb astralnego świata.
Chrystus, odchodząc ze świata, rozłożył swe ciało w pierwiastki, a duchem spłynął z Bogiem; żyje w Nim, a ponieważ my zostaliśmy stworzeni tchnieniem Boga — Jego miłość i Jego siła jest i w nas.
Po krzyżu Chrystusa już niema śladu. Na ziemi jest wiele krzyżów, a na nich nawet wizerunki Chrystusa, rękami ludzkiemi zrobione. I w astralnym świecie żyje wytworzony przez myśli ludzkie manekin, przedstawiający niejako Chrystusa. Kto ma zdolność spojrzenia w świat astralny, może tam ujrzeć owego Chrystusa. A jest tam nie jeden taki Chrystus, jest ich więcej. Według wytworu myśli ludzkich, jest tam na krzyżu, bez krzyża, z koroną na głowie i jako maleńkie dziecię na rękach Marji. Stosownie do tego, jak kto w ekstazie modlitwy o Nim myśli, tak o ile ma zdolności medjalne, ujrzy Go w astralnym świecie.
Franciszek z Asyżu ujrzał Go na krzyżu, a będąc Karmą obciążony, od-czuwał w swojej ekstazie męki, przeżyte przez Chrystusa. Odczuwał je tylko o tyle, o ile mógł odczuwać swem ciałem, zbrukanem przez grzechy. Wrażliwość jego ducha ogromnie się rozwijała, a ciało, przemęczone rozpustnem życiem, w młodości i chorobą, traciło magnetyczne siły niskiej namiętności. To też duch jego stawał się coraz wolniejszym. A z jaką siłą się poprzednio rzucał w wir i zamęt świata, z taką silą przenosił się następnie do świata duchowego, chociaż ciałem był jeszcze na ziemi. Wierzył, że z owego Krzyża przemawiał do niego Syn Boży.
Widziałam sama, jak różne duchy, najczęściej zakonnicy, w astralnem niebie przemawiają przez usta owych wytworów. Czyż i tu na ziemi nie zna-