Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/247

Ta strona została przepisana.

leźli się śmiałkowie, którzy biorą krzyż na swoje barki, przedstawiając mękę Pańską?[1] Czyż podobnych scen nie można widzieć nawet w kinie!
Franciszek z Asyżu widział, jak naokoło owego krzyża skupiają się duchy, jak się modlą i śpiewają. Był pewny, że brama Niebios się mu otworzyła i że tylko jeden krok dzieli go od nieba, gdzie mógłby żyć razem z Chrystusem, czyli modlić się u Jego krzyża. Był przystępny dla dobrych myśli i czynów, lecz nie znal jeszcze prawdziwej drogi zbawienia. Myślał, że bezwarunkowo nikt inny, tylko Kościół katolicki może zbawić ludzkiego ducha; toteż nie wzbijając się duchem poza astralny świat, kazał pilnie przestrzegać dogmatów kościoła i wierzyć, że tylko przez nie grzeszny człowiek może być zbawiony. Lecz jeszcze nim opuścił ziemskie ciało swoje, przyszły przebłyski świadomości, że to, co on głosił, nie jest jeszcze ostatecznym celem i przychodziło zwątpienie, czy rzeczywiście widział samego Chrystusa na krzyżu. Zamykał się sam w sobie. Jak poprzednio przekształcał pieśni erotyczne na pobożne, tak później zaczął się wzbijać duchem jeszcze wyżej ponad świat astralny. Nie było jeszcze zupełnie jasno przed nim, był jak w zaraniu wschodzącego Słońca Prawdy. Ze zdumieniem i z nieufnością zaczęło na niego spoglądać otoczenie, sądząc, że pewnie traci przytomność umysłu, bo chce wywracać prawdy, które poprzednio podawał. Znaleźli się i tacy, którzy krzyż robili na piersiach swoich i z przestrachem patrzyli na Franciszka, leżącego w znękanem i schorzałem ciele, nie chcieli słuchać słów jego o czemś innem, czego nie zrozumieli, mówiąc półszeptem, że go pewnie djabeł kusi, by ich wprowadzić na błędną drogę. On, widząc że go nie rozumieją, i nie chcąc ich ranić Prawdą, pragnął już tylko spokojnie odejść ze świata.
I odszedł. Dostał się do astralnego świata i przejrzał już każdy kątek astralnego nieba. Chętnie chciałby się wzbić jeszcze wyżej, lecz nie może, bo go ogłoszono świętym na ziemi. Wcale go to nie cieszy.
Nawrócenie jego na dobrą drogę nastąpiło już przed zrodzeniem u owego bogatego kupca. Stara fala porwała go w zamęt życia, lecz jego duch ponownie się ocknął. Po otrzymaniu stygmatów zmył częściowo Karmę, stworzoną zasądzeniem Chrystusa. Duch jego nie poznał jeszcze całej Jego wielkości, miłości i Jego Królestwa na ziemi, zaczął je poznawać tuż przed odejściem ze świata, lecz bał się mówić jawnie, bo nie chciał zniechęcać do siebie otoczenia. Jest tedy w astralnem niebie. Znów przyjdzie na świat, znów się zrodzi, by wyrównać stare winy i głosić bez obawy Prawdę. On to wszędzie i na każdem miejscu, gdzie tylko stanie jego noga, będzie powtarzał słowa Pańskie i wskaże zaraz na ich znaczenie, będzie tłumaczył, co wielu ludziom było niezrozumiałe i źle i dziś im jest tłumaczone.
Tak więc Franciszek z Asyżu jest sławny, ale z tej sławy nie cieszy się w zaświecie.
Przy ponownem zrodzeniu będzie prześladowany za herezję i wyklęty z tego Kościoła, który jeszcze dziś w nim szuka oparcia.
Jak należy rozumieć jego zdolność rozmawiania ze zwierzętami?

Mając zdolności medjalne, pozwalające na odłączenie ducha od ciała, inaczej patrzał na wszystko naokoło siebie, aniżeli inni. Przez wzrok cielesny przebija się wzrok duchowy. Zapomocą tego widział duszę zwierząt, rozumiał je, rozmawiał z niemi. Rozmawiał z niemi duchowro, a ubierał swoje uczucia

  1. Przypominamy Czytelnikom widowiska pasyjne, odbywane corocznie w Oberammergau. (Uw. wyd.)