Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/250

Ta strona została przepisana.

Dnia 30 września 1925 dał się jej słyszeć jeszcze raz ten sam silny głos, który oświadczył, że teraz może chodzić bez obcej pomocy, co też się stało. Nieco później zapadła ona na bardzo ciężkie zapalenie ślepej kiszki, które, jak to stwierdził tamtejszy lekarz dr. Seidel, wymagało natychmiastowej operacji. Z zapalenia tego została ona cudownie wyleczona przez dotknięcie relikwij św. Teresy. W parę miesięcy potem pojawiły się nowe zjawiska, znane już zresztą z historji rozmaitych świętych kościoła katolickiego. Oto pewnego piątku pojawiły się u niej na rękach i na nogach w tem miejscu, w którem wbijano gwoździe Chrystusowi, stygmaty.
Od tego czasu zaczęto dziewczę owe uważać za świętą, rozpoczęły się wędrówki z bliższych i dalszych okolic. Wedle niestwierdzonych zresztą informacyj, wielu chorych po krótkim pobycie w domu „Świętej z Kennersreuth“ powróciło w zdrowiu do domu.
Ciekawem tem pod każdym względem zjawiskiem zainteresował się lekarz wiedeński, dr. Weisel. Oto jego wrażenia i spostrzeżenia, ogłoszone w jednem z wiedeńskich pism:
„Siedzę przy jasnowidzącej Teresie Neumann. W półkolu stoją pełni czci, ale też i bardzo zakłopotani, pątnicy, którzy świętą z Kennersreuth oglądają i niedołężnie wypytują. Patrzę na nią. W piątek, gdy się znajdowała w ekstazie, z policzkami, nabiegłemi krwią, wydawała się staruszką. Dzisiaj wygląda na swoich 29 lat, ale jak gdyby wstała po ciężkiej chorobie. Blada, bardzo blada, nieco zmęczona, nieco staropanieńska w swej czarnej sukience, wysoko pod szyją zapiętej, w czarnych rękawiczkach, dzierganych, które mają zakryć jej stygmaty, z białą chusteczką na głowie, zawiązaną pod szyją.
Ale w jej postawie i zachowaniu nie ma nic staropanieńskiego, nic sztucznego. Sposób, w jaki rozmawia z tymi, co ją odwiedzają, jest nie wymuszony, skromny, robiący dodatnie wrażenie. Prawie, że należałoby użyć tutaj w duchowem tego słowa znaczeniu: „pokorny“. Pytania obecnych są dziecinne, często głupie. Wszyscy pytają o to, co już wiedzą. Wreszcie jeden z nich odważa się zapytać, czy można zobaczyć stygmaty?
Ochoczo Terenia ściąga rękawiczki i pokazuje gościom ciemnoczerwone rany, podaje mi ręce, abym je jako lekarz zbadał. Widzę istotnie w środku no odwrotnej stronie dłoni cienkie krosteczki wielkości i kształtu paznokcia u dużego palca. Blizny są otwarte, otoczenie rany lekko zaróżowione, zapalone. Terenia wyjaśnia, że rany te jeszcze dzisiaj tylko (w sobotę) można zauważyć. Potem znikają, tak że pozostają tylko czerwono zabarwione plamy-stygmaty.
Na dłoni w odpowiedniem miejscu widać ciemnoczerwoną plamę wielkości prosa, również pokrytą krostką.
Teresa opowiada teraz o swej ranie w sercu... Ma ona uczucie, jak gdyby ta rana coraz głębiej, głębiej wnikała.
Goście się rozeszli, pozostaję z domownikami i proboszczem miejscowym. Podają obiad na stół, podczas którego Terenia nie rusza się ze swego miejsca. To mi daje sposobność do pytania się o tę największą zagadkę: niezdolność do przyjmowania pokarmów. Ona stwierdza, że od Bożego Narodzenia, oprócz Komunji św. nic do ust nie brała i nawet Komunję św. przyjmuje z największym trudem.
— Ale gdy pani widzi przed sobą jedzenie, czy czuje pani wstręt?
— Dlaczego? Jedzenie jest rzeczą dobrą. Dlaczegobym miała czuć wstręt? Ani śladu.
— I nie ma pani ani odrobiny apetytu, panno Neumann?
— Nie, potrząsa głową. — Apetytu nie mam zupełnie. Jedzenie jest mi obojętne. Nie potrzebuję go.
Pytam się jej, jak to można wyjaśnić, że całemi miesiącami żyje bez napoju i pokarmu. Ona odpowiada, że jest to właśnie wola Boża i że nie uważa tego za nic cudownego. Bóg tak chce, więc tak się dzieje.
Mówimy potem o Palestynie. Dowiaduję się, że profesor ks. Wuts. katolicki duchowny i dobry orjentalista, parę miesięcy przepędził przy pacjentce i wypytywał się o jej poglądy na pewne powiedzenia Chrystusa i na topografję Jerozolimy.
Tutaj wkraczamy w nową „specjalność“ Tereni, mianowicie jej jasnowidzenie. Co piątku ma ona wizje. W wizjach tych uwaga koncentruje się głównie na