Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/257

Ta strona została przepisana.

— Tereniu, — mówię — ucisz swój smutek duszy. Wiedz, że i dla mnie, podobnie jak dla ciebie, najdroższym, najmilszym jest Bóg — Ojciec, Stwórca wszystkiego dobrego. On moim celem — według Jego woli chcę żyć i Jego wolę spełniać wiecznie!
— A Chrystus, Syn Boga, a Marja, Matka Jego — Ci już nie mają miejsca w twem sercu?
— Tereniu! Proś Boga, byś mogła zajrzeć aż na dno mej duszy. Nie noszę coprawda na piersiach krzyża, widzialnego symbolu wiary, jak ty. Lecz któż mi może być po Bogu najdroższym, jak nie Oni, którzy czystość ducha zachowali wśród piekła, zgotowanego przez ludzi na ziemi, cierpiąc niewinnie katusze srogie za swoją miłość ku upadłej ludzkości?! Tereniu, smucisz mnie naprawdę takiem zapytaniem.
— Przysięgnij na krew Zbawiciela, że mówisz prawdę, że chcesz być zbawioną i miłujesz prawdziwie Boga Ojca, Chrystusa i Marję!
— Tereniu, przysięgać nie będę — ale będę się modliła, by Bóg dał ci zajrzeć do mej duszy, abyś się przekonała o prawdziwości mych słów.
— Dziwne, dziwne; słyszę ustawicznie modły, płynące do mnie z ziemi, abym się modliła za nieszczęśliwych, abym prosiła Boga za nimi — a ty się chcesz modlić za mnie, abym lepiej ciebie poznała? Nie znam cię! i jakże cię poznać, gdy się ciebie boję? Wiem tyle, że nie jesteś córką naszego Kościoła — i to już wstrzymuje mię od większego zbliżenia się ku tobie.
— Wiem, Tereniu, że jeszcze trwasz w częściowem uśpieniu duchowem, co ci zresztą nie przeszkadza czynić cudów na ziemi, bo bardzo miłujesz Najczystsze Istoty i wierzysz w Boga.
— O jakich cudach mówisz? To nie ja je sprawiam. Proszę Boga za nieszczęśliwymi i On im pomaga, nie ja!
— Wiem, wiem, rozumiem cię — ale użyłam tu powiedzenia, wziętego z ziemi, że św. Teresa czyni cuda. Co zaś do Kościoła, to, Tereniu droga, moja wiara nie da się zamknąć w ciasnych ramach żadnego Kościoła; kościołem mi cały wszechświat, a ołtarzem serce moje, wnętrze mego ducha! Moja wiara unosi się ponad różne dogmaty kościelne. Bo i zastanów się, Tereniu; ty widzisz mnie, ja widzę ciebie, rozmawiamy ze sobą; a przecież ty jesteś duchem, ja zaś jeszcze człowiekiem. Czyż ten fakt już nie jest sprzecznym z dogmatami, które Kościół głosi, mianowicie, że po śmierci śpimy snem wiecznym i że stąd już niema drogi powrotnej na świat? A jednak widzisz, że to nie jest prawda, boć fakt naszej rozmowy temu oczywiście zaprzecza.
— Właśnie, właśnie — dlatego się ciebie boję! Bo ja z nikim z tej ziemi nie rozmawiam. Słyszę ich, słyszę — ale przez granice śmierci nie wolno tak śmiało patrzeć!
— Tereniu — mówię jej — śmierci niema!
Ale ona nie słucha już tych słów; zmieszana znika. Wiem jednak, że sama kiedyś przyjdzie, bo, odchodząc, nie widzi w swem wzruszeniu swego Ducha Opiekuńczego, który mówi do mnie:
— Miej nadzieję, że Terenia się całkiem ocknie. Żyj tylko zawsze we wierze w Wszechmocnego, a On z tobą będzie...

∗             ∗

Tegoż dnia w nocy, po odłączeniu się od ciała, napotkałam ostatnie swe słowa: „Śmierci niema“, których Terenia już nie chciała słuchać! Odrzuciła