Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/26

Ta strona została przepisana.

raz, wyczekując maleństwa, przygotowujecie dla niego wszystko, co jest potrzebnem do jego przyjścia na świat, do jego życia na ziemi. Lecz do ostatniej chwili nawet nie wiecie, w jakiej postaci zrodzi się to wasze dziecię, tem bardziej zaś nie wiecie, skąd duch ten przybywa i jakie jego przeznaczenie.
A wszystkim tym, którzy mają na celu oczyszczanie się z grzechów na ziemi, którzy mają na celu pełnienie tam według sił i możności woli Bożej, — tym ciężko odchodzić z ich właściwej ojczyzny. O, bo ileż tu pokus na ziemi, ileż się tu czai zdrady! Na każdego takiego ducha patrzą nieżyczliwym wzrokiem t. zw. niskie Moce i na każdym kroku chcą mu przeszkadzać w jego posłannictwie, w jego pracy. Nieraz nim jeszcze zupełnie wytworzy się ciałko małe w łonie matki, już skierowują w jego stronę swoje strzały, chcąc go zastraszyć i odpędzić od tego ciałka. Częstokroć samą matkę popychają do złego, by pozbawiła się nierozwiniętego jeszcze płodu.
Najwięcej ich skupia się w ważnej chwili rodzenia się; lecz i dobre duchy z tem większą siłą czuwają wówczas nad noworodkiem. I nikt z wyczekujących t. zw. rozwiązania, owego ostatecznego momentu w kulminacyjnym punkcie boleści porodowych, nie pomyśli zapewne, jak zacięta walka wre nieraz nad głową tej matki w świecie ducha, jak nie chcą niskie Moce dopuścić dziecięcia na światło dzienne. Siły ich słabną w walce, gdy noworodek wyda głos przez małe usta i otworzy oczy. Wówczas poprzestają już tylko na różnych innych przeszkodach, a najczęściej męczą jeszcze takiego ducha we śnie. Wszak nieraz można widzieć boleśnie skrzywione usteczka niemowlęcia i słyszeć urywany oddech jego, aż piersiątka się gwałtownie poruszają i już, już ma wybuchnąć żałosnym płaczem, gdy nagle oddech się uspokaja i dziecię się we śnie przemile uśmiecha. O, to przyjaciele niewidzialni przyszli z pomocą, rozpędzając ciemne zastępy i duch uśmiecha się do nich, co odzwierciedla się w małej twarzyczce dziecka, bo duch zawsze jest złączony z ciałem, póki nie nadejdzie kres ostateczny, t. j. złożenie ciała w zimnej mogile.
Niejednego ducha straszą we śnie obrazy jego własnych przeżyć z poprzednich żywotów, jego własne cienie, które dość często widuje niemowlę w okresie sześciu tygodni po swojem narodzeniu. To też nieraz budzi się z żałosnym płaczem. O, lęka się swojego dorobku, boi się życia — wiedząc, że wszystko trzeba będzie odrobić, pozrywać wielkie góry grzechu i wypełnić niemi przepaście, jakie zaczęły się za nim tworzyć z życia do życia. Nikt tego nie uniknie, każdy musi sam wyrównać za sobą ścieżki.
Za niejednym wędrowcem snują się nietylko cienie, ale i dobre sylwetki duchowe, strzegące go na ziemi. Często widzimy na ziemi, na której i myśmy niegdyś żyli, ludzi, przebywających na niej z przerwami przez wieki całe, a którzy wstępują na nią przez mnóstwo zrodzeń z myślą, by nietylko oczyszczać ducha swego, lecz żyć pożytecznie dla bliźnich, według woli Bożej. Takim najciężej jest przejść przez życie w ich ziemskiej wędrówce. Na takiego człowieka raz po raz zastawiają moce piekieł wielką sieć czarnej pajęczyny