Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/263

Ta strona została przepisana.
Charakterystycznem jest, że Helena Ajello była niegdyś w klasztorze, lecz wydalono ją stamtąd właśnie z powodu tej „choroby“. Helena Ajello uważa się wciąż za mniszkę, pomimo, że ślubów nigdy nie składała. Z natury jest słabowita, szczególnie źle czuje się w piątek każdego tygodnia, a w Wielki Piątek wielkanocny powtarza się z nią od czterech lat ta sama historja. Dziewczyna czuje się potem bardzo osłabiona i długo nie może przyjść do siebie.
Prowadzi spokojny tryb życia i mówi, że chciałaby połączyć się jak najprędzej ze swoją patronką, św. Ritą. Helena Ajello cieszy się wielkim kultem ze strony ludu. W miasteczkach i wsiach okolicznych uważają ją za „świętą“.

Po przeczytaniu powyższego artykułu nie mogłam pozbyć się myśli o owej „świętej“. Nagle wśród zwyczajnych zajęć złożyły mi się ręce, jak do modlitwy. Równocześnie odczułam, iż jakiś dobry duch wzywa mię, bym się uspokoiła i spojrzała wzrokiem duchowym. Uczyniłam tak i oczom mym przedstawił się obraz owej dziewczyny, pocącej się krwią. Następnie zostałam przeniesioną w daleką przeszłość z przed blisko 2000 lat. Ujrzałam górę Golgotę a na niej trzy krzyże. Na środkowym krzyżu Człowiek, od którego biła ogromna jasność tak, że w tej jasności znikało mi chwilami z oczu Jego ciało. Z ową jasnością płynęła wielka miłość i słodycz, lecz drżała w niej także i boleść. Miałam wrażenie, że tylko niewiele z obecnych przy tej scenie ludzi widzi tę jasność. Uczułam zarazem, jak gdyby w tych promieniach drżała tkliwa obawa o tych, którzy nie widzieli tej jasności.
Z kolei został wzrok mój skierowany na dwóch grzeszników, ukrzyżowanych razem z Nim. Ich ciała nie promieniowały. Po pewnej chwili jednak grzesznik po prawicy, patrząc na mękę Chrystusa i przysłuchując się Jego głębokim i łagodnym słowom, nabrał poniekąd Jego jasnych promieni w głąb swego ducha? Tymczasem złoczyńca po lewicy wciąż urągał jak Bogu, tak ludziom, a nawet wyśmiewał się z cierpień Jezusa. Wówczas to grzesznik po prawicy nawoływał go do opamiętania i upokorzenia się przed majestatem Boskiej miłości Chrystusa i Jego niewinnych cierpień.
(W tym momencie przypomniano mi, że grzesznik, urągający Jezusowi i dziewczynka, opisana wyżej, to jeden i ten sam duch.)
Twardy łotr jednak nie chciał słuchać słów ostrzegawczych i w tym stanie nieświadomości odszedł z tego świata. Otoczyła go zaraz wielka ciemność. Nie widział nic, nawet samego siebie. Skądś z dala dochodził go łoskot, zgiełk i krzyk, jaki panował w smętnym dniu ukrzyżowania. Ciągle się wzdrygał i czegoś lękał i szamotał sam z sobą długi czas bezsilnie. Chwilami tylko, lecz na bardzo krótko rozdzierała ciemność jasna błyskawica. W tym czasie widywał szerokie przestworza, wtenczas odczuwał w sobie prąd nowego życia. Zrazu gniewał się na to światło. Z czasem przyzwyczaił się do niego i zaczął nawet po niem tęsknić. Wtedy zjawiało się rzadziej, ale trwało dłużej. Nie mógł go znieść, czuł, że się coś na nim pali, coś topnieje, ale potem odczuwał ulgę. Zwalczał swój upór powoli i tęsknił za wydobyciem się z ciemnej otchłani. W myślach zaczął szukać jakiejś pomocy. Wtedy zbliżyły się do niego jasne duchy, trzymając w ręce księgę jego życia, a gdy czytał w niej, ożyły przed nim wszystkie jego przewinienia za życia na ziemi. Gdy z westchnieniem zwrócił ku nim twarz swoją, w której malowało się zapytanie, co czynić dalej, by to z księgi zostało zmyte, jak naprawić wszystkie krzywdy — odczuł, że największą z nich wyrządził samemu Bogu, gdyż On jeszcze z krzyża nawoływał go do opamiętania, a on