Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/264

Ta strona została przepisana.

swym śmiechem i przekleństwami naigrawał się z Jego słów. Wskazały mu wówczas dobre duchy na ten świat, że tylko tam może zmyć swoje stare winy. Gdy już wiedział, jak ma żyć na ziemi, że w potoku cierpień oczyści swego ducha, zaczął naraz wołać głosem strasznym, że przyjmuje owe wyjście z otchłani i że chce cierpieć strasznie na ziemi. Lecz wyższe duchy, widząc, że nie jest jeszcze zdolnym do wielkich cierpień, odprowadziły go cicho na zrodzenie jako dziecię. Był smutnem dzieckiem, kobietą. Oczy jej spoglądały często na rozsiane gwiazdy nad swoją głową, bała się świata, pragnęła spokoju, aż zamknęła za sobą drzwi klasztorne. Lecz i tam, pomimo umartwiania ciała, nie zdobyła spokoju ducha] W modlitwie miała twarz surową, dziwnie twardą i niesympatyczną. To też jej otoczenie nie miało do niej zaufania i często nazywało ją faryzeuszką. W tem smutnem odosobnieniu i niezrozumieniu odszedł duch mniszki znów w zaświaty, gdzie otoczyła go znów dawna ciemność, w której teraz trwał na modlitwach. Wydobywał myśli z głębi swego ducha, a najlepsze wysyłał do Boga. One wracały z powrotem do niego i ciemność rozdzierały, grzejąc jasnemi płomykami jego głowę. Po powrocie takich myśli czuł się lżejszym i lepszym, to też wysyłał ich coraz więcej, aż niemi został na tyle opromieniony, że mógł się swobodniej poruszać, oświetlając przestrzeń swoją własną aurą. Udręka ducha nie ustępowała; gdy pomyślał o swoich przewinieniach, zjawiających się znów przed wzrokiem jego duchowym, wołał wtenczas głosem wielkim, żałosnym, by mu Bóg pozwolił na ponowne zrodzenie. Dobre duchy znów się do niego zbliżyły, oznajmiając mu, że jego prośba zostaje wysłuchaną i że to, co było w jego życiu najgorszem, może odpokutować na ziemi w nowem zrodzeniu.
Potem znów został sam. Gdy się wmyślał w mękę Chrystusa, drżał z litości, jak zeschły liść i wołał rozpaczliwie: „Dwanaście razy upadłeś pod krzyżem, pozwól, bym przynajmniej 12 razy w roku pocił się krwią i odczuł twoją koronę cierniową! Nie oszczędzaj mi bólu, nie odbieraj mi goryczy! Gdy będę słabł na duchu, poślij mi tę jasną błyskawicę z nieba, bym nie upadł i nie zwątpił w cierpieniach!“
Znów zrobiło się jasno naokoło niego. Dobre duchy otoczyły przyjaźnie jego ducha. Otwarły znów jego księgę życia, czytając w niej dalej: „Będzież znów żył na ziemi w postaci kobiecej, będziesz miał wątłe ciało, lecz ciało twoje astralne będzie przewyższało energją życiową ciało fizyczne. Przyjmiesz na siebie owe cierpienia, o które prosisz Boga. Gdy wybije godzina przeznaczenia, odczujesz je. Nie będziesz jednak zdawał sobie sprawy z tego, skąd i jak powstały, gdyż nie jesteś dosyć silnym, byś mógł na ziemi wiedzieć o tem. Dowiesz się dopiero, gdy tego będzie potrzeba. Uczucie goryczy odczujesz tylko w ustach, gdyż duch twój słaby nie jest w stanie odczuć ogromu tego cierpienia, jakiego doświadczył Syn Boga żywego. W miejscach, gdzie święte Jego ciało twardemi gwoździami było przebite, będzie się z twego ciała sączyć krew. Dostaniesz i ową cierniową koronę, o którą tak prosisz, lecz odczujesz tylko jej ostre kolce w ciele fizycznem i astralnem. Duchem niestety nie potrafisz jeszcze pojąć ogromu cierpień, jakie jeszcze dziś zadają niewierne i w grzechach błądzące duchy wcielone i niewcielone Jego świętej głowie! Strzeż się popaść w pychę, gdy w swej ślepocie nazwią cię świętą! Strzeż się przyjmować cokolwiek w darze jako „święta“ lub „żywy obraz Chrystusa“, za jaką cię zechcą uważać! Masz później przed