Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/33

Ta strona została przepisana.

światła. Światło słoneczne, które mu służyło na ziemi, nie ma już dla niego tego znaczenia, jakie miało za jego ziemskiego życia — dla niego i to słońce zgasło wraz ze zgaśnięciem źrenic cielesnych.
Wyobraźcie sobie, że znaleźliście się wśród ciemnej nocy gdzieś w nieznanem wam miejscu. Nie wiecie, w którą stronę macie się zwrócić, nie znacie drogi. Słyszycie syczenie żmiji, to znów wycie drapieżnego zwierzęcia; czujecie jakieś ołowiane chmury, z których chłód groźny, chłód śmierci, zda się, już, już spowija was swoim duszącym całunem.
O, jeszcze bardziej przykry jest stan owego ducha. Latarnią, światełkiem dla niego to szczera, rzewna modlitwa duchów, śpieszących z pomocą tym istotom, ociemniałym w swoim własnym świecie. Jakąż pociechą byłoby dla was w podobnej sytuacji, gdybyście wśród groźnej nocy ujrzeli naraz zbawcze światełko; z jakąż otuchą patrzylibyście, jak się ono do was zbliża!
Dużo czasu nieraz upłynie, nim taki duch, sam przez się na zatracenie skazany, potrafi przebić swoje własne ciemności i ujrzy dzień biały.
Jeśli jednak nie jest zadowolony z małego światełka, zbliżającego się doń, jeśli się jeszcze nie upokorzy i nie jest wdzięczny za to małe światełko, jeśli jeszcze woła w buncie: „Światła, światła chcę, wielkie światło mi musi zaświecić, nie taki mały ognik! — to znajdą się inni pocieszyciele, którzy w blasku podobnym do światła księżycowego zbliżają się do niego, niosąc mu swoje złudne miłosierdzie. Tłumaczą mu, że oni prędzej gotowi są wysłuchać prośby nieszczęśliwych, niż Bóg, o którym się jeszcze plącze niejasna myśl u takiego ducha, pogrążonego w ciemnościach. I tak jak na ziemi czasem komuś włos zbieleje w ciągu jednej nocy ze strachu, czy zgryzoty, choć jest jeszcze młodym człowiekiem, tak i ów duch, pogrążony w chmurach, otrzymawszy światło z ich rąk, zmienia się wkrótce bardzo. Dają mu opamiętanie, lecz oświetlają mu życie jednostronnie, a wszelkie krzywdy doznane za sprawą nie czyją inną, jak tylko ich i jego własną, zwalają na inne czynniki, na niesprawiedliwe niewidzialne rządy Boże. I torują mu wolną drogę, lecz taką, która wiedzie tylko pomiędzy nich.
Jeśli taki duch prześlizgnie się na świat i zrodzi się jako człowiek, to i na ziemi może wiele zdziałać przez swoją dużą znajomość tajemniczych sił. Ci, którzy mu utorowali drogę do tej świadomości, służą mu chętnie z myślą już o nowych ofiarach.
Tak n. p. osiedla się człowiek cudotwórca gdzieś na odludziu, w skałach, czy w lesie, dawszy poprzednio ludziom w sąsiedztwie jakiś znak życia. Czasem idzie w ich progi nieść pomoc nieszczęśliwym, to znów oni sami go odwiedzają. W czasie pełni księżyca gotuje wśród zaklęć różne zioła, robi z nich czarodziejskie napoje, by niemi pomagać tym, którzy szukają tej pomocy.
I dajmy na to przychodzi rozżalona i oburzona panna czy kobieta do czarodziejki czy czarodzieja cudotwórcy, skarżąc się, że człowiek, którego ona kocha, nie chce jej, kochając inną. Za garść srebrników otrzymuje napój zaczarowany, a nieraz do magiczne-