Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/36

Ta strona została przepisana.

w tej krainie wyzwolenia duchowego — to zamiast by miał w dalszym ciągu cierpliwie spłacać karmę i iść uczciwie naprzód, — doszedłszy do wieku, w którym najwięcejby jej mógł spłacić i przy tem jeszcze czynić dobrze, siada on w kuczki na ziemię, wyciąga dłoń i trzyma ją nieruchomo, zatrzymując również wszelki bieg myśli, zahypnotyzowując się jedną myślą, że ciało jego musi pozostać żywe i siedzieć nieruchomo na jednem i tem samem miejscu (naturalnie wraz z ujarzmionym w niem duchem, z czego już sobie nie zdaje jasno sprawy), aż do oznaczonego czasu, który sam przez sugestję sobie ustala.
No i robi pierwszy krok na drodze ukazywania cudów swej własnej siły temu światu. Ptak uścielił sobie gniazdko na jego ręce i już młode z wesołym szczebiotem wzbiły się w górę za rodzicami, lecąc za swojem przeznaczeniem. Lecz on nawet nie spojrzał za odlatującemi ptaszętami; zesztywniały, nieruchomy — no i hardy, bo jest panem sytuacji — dalej siedzi. Dopiął celu. Pokrzepiony podziwem obserwujących go tubylców i podróżnych, czuje głębokie zadowolenie.
I już z takiego manekina-człowieka znów tworzy się pułapka dla wielu podróżnych, szukających obfitych źródeł tajemnej wiedzy. Taki człowiek-manekin nie tyle jeszcze cieszy się z widoku patrzących nań ludzi na ziemi i nie tyle ich podziwem się karmi, co uznaniem tych istot niewidzialnych, nawołujących go do wytrwania, które otaczają go z palmami zwycięstwa, aby mu je złożyć u nóg, gdy wytrwa do oznaczonej chwili. Napróżno bystrzejsi podróżni próbują mu wyperswadować nonsens tego bezruchu — on wpatrzony i zasłuchany w istoty niewidzialne, tak wiele mu obiecujące, nie daje się przekonać nikomu, trwając w zesztywnieniu aż do oznaczonego czasu — po upływie którego niewidzialni wtajemniczeni pociągną go w jego sugestji i w nasuwanych mu obrazach o krok dalej, czyli wyżej na drodze wtajemniczenia.
I tak, jak człowiek ciągnie małpkę na łańcuszku przez miasta i wsie, tresując ją wedle swej woli i każąc jej wprawiać widzów w podziw skokami i tańcami, tak i niskie moce używają podobnego wtajemniczonego jako swego narzędzia. Wielka to dla nich radość, kiedy widzą, że potrafili ujarzmić kogoś do tego stopnia, iż jak bezwolna małpka służy im do zabawy, a ludziom na ziemi sprawia pustą i zgubną senzację.
Lecz taki człowiek-małpka nie wyrządza jeszcze tyle szkody, ile ci, którzy z większą już premedytacją i świadomością — ale źle pojętą — spraw ducha jeżdżą z miasta do miasta i czynią cuda, zadziwiając świat swoją silną, chłodną wolą, wysyłającą nakazy myślowe przez wzrok ich cielesny. Hypnotyzując innych, gwałcąc ich komórki cielesne, łamią wolę tych ludzi i ukazują cuda, jak n. p. zesztywnianie ich ciała, które pod niemym, ale ostrym nakazem myśli hypnotyzera staje się bezwładnem lub sztywnem, a duch bezwolnym, spętanym siłą chłodnej woli cudotwórcy. Im dumniej taki cudotwórca występami swojemi wskazuje na swoje „ja“, na swoją siłę duchową — o ile wogóle w ducha wierzy — tem bardziej sku-