Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/43

Ta strona została przepisana.

Pokorę, przedewszystkiem pokorę budzą w duchu, w którym uśpione są prawdy boskie. Jeśli takiego uświęconego człowieka przeniknie skrucha, jest uratowany, dobre duchy śpieszą mu natychmiast z dalszą pomocą. Jeżeli jednak dalej zaślepiony w pysze patrzy w słodkiej hardości na swoje otoczenie, to już owe prawdziwie jasne rzesze duchów, zbliżające się doń, choć niedostrzegalne jeszcze dla takiego początkującego jasnowidza, zastępywane bywają przez inne, „prawdziwe anioły“ — „prawdziwe“, bo w takie każe się ludziom wierzyć, nie wiedząc, że i w tem jest ukryty błąd, który daje dobrą sposobność niskim duchom do popełniania wielu nadużyć i grzesznego igrania z wyobraźnią ludzką.
O tak, zjawiają się prawdziwe „anioły“ skrzydlate. To duchy, mające na celu dalsze otumanianie nietylko niedoszłego świętego na ziemi, lecz także i tych, którzy pragną doznać jakiegokolwiek błogosławieństwa przez te uświęcone ręce. I teraz taki człowiek uświęcony, a nie doszły do prawdziwej jasności, zadaje wielu duchom dużo pracy swoją osobą. Filuterne duchy, nie zastanawiające się głębiej nad tem, co czynią, chętnie przybierają na siebie rolę aniołów i małych aniołków, fruwających naokoło świętego w czasie jego snu. Wszak on się z tego tak cieszy, śle im ucałowania, cały aż drży z radości. Dlaczegożby mu mieli tej przyjemności odmówić? Lecz te jeszcze nie sprawią tyle szkody. Gorzej, jeśli już sprytniejsze duchy przyoblekają się w szaty aniołów. Ich skrzydła niczem się zresztą nie różnią pod względem swej siły żywotnej od papierowych skrzydeł tych domorosłych aniołów, występujących co roku na różnych scenach, gdzie ma być odtworzonem i przypomnianem zrodzenie się Chrystusa i Jego posłannictwo. Nieraz nie brak tam też i Marji, która w sztucznem oświetleniu taka piękna, bo jeśli trzeba, to i wymalowana, naszminkowana — z Dzieciątkiem Jezus — najczęściej martwą lalką wielkości nowonarodzonego dziecka. Marja podnosi tę martwą rączkę, którą dziecię śle zadowolonej publiczności swoje boskie błogosławieństwo.
I któżby karał taką osobę za występywanie w roli Marji na scenie? Przecież to tak potrzebne ludzkości dla utrwalenia jej w chrześcijańskim sposobie myślenia i dla przypominania sobie Boga na ziemi...
Lecz jeśli takie przedstawienie odgrywa się w świecie ducha przed wzrokiem budzącego się duchowo człowieka, ma to już inne znaczenie i poważniejsze pociąga za sobą skutki.

A ileż to już było, a może jeszcze będzie ludzi, twierdzących, że Marja z Dzieciątkiem Jezus na ręce przychodziła do nich, no i to Dzieciątko Jezus bawiło się wyłącznie z jedną istotą, skracając sobie chwile wiecznego życia doglądaniem bydełka — a kiedy Marja uznała, że tem się dostatecznie już przysłużyło światu, znów przychodziła po swoje Dzieciątko[1].

  1. Przyp. wydawcy:
    Do tego rodzaju jasnowidzów należała Anna Katarzyna Emmerich. Córka ubogich, pobożnych wieśniaków miała już w dzieciństwie swem przeróżne widzenia, których bohaterami byli rzekomi święci, a nawet Matka Boska i P. Jezus.