Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/76

Ta strona została przepisana.

Gdyby istniało na ziemi to prawo, jak tego pragną Moce piekieł, że nikomu nie wolno pomyśleć inaczej, ni wierzyć w co innego, jak tylko w to, co mówią uczeni w Piśmie, to naprawdę nastałoby już na ziemi to wieczne zatracenie, o którem się słyszy. Ale i przez najciemniejsze sfery czarnych myśli przenika tchnienie wolności ducha, tchnienie boskiej wolności. A chociaż Zło zjawia się w groźnej postaci, w masce wiecznego napozór trwania, to jednak jest to puch marny, który Bóg może rozwiać jednem Swem tchnieniem.
Lecz w tym puchu marnym żyją Jego dzieci, obdarzone wolną wolą, które niegdyś, posiadając większą świadomość, niż obecnie, wyprosiły sobie wolność działania. Nadużywając potem swej wolnej woli, zaczęły zaniedbywać łączenia się zawsze i wszędzie w pełni świadomości z najczystszem Źródłem siły Boskiej i zapadały w senne życie, zatracając rzeczywistość bytu, a zachęcone tem, że mogą dalej żyć i tworzyć, kierując się własną tylko wolą, staczały się powoli coraz niżej w przepaść.
Lecz Bóg powoli ludzkości i duchom, żyjącym według własnej swej woli odbiera częściowo wolną wolę. Nie karze, tylko broni swoje dzieci przed zgubą, w którą dobrowolnie się staczają drogą Karmy, coraz to bardziej jej nie rozumiejąc i zapominając o tajemnicach życia, przez nich samych stworzonego i o jego prawach. A oni w udręce i twardym znoju życia nie mogą już pojąć ni zrozumieć ogromu dobroci i miłości Boga. Tak mało dziś wiedzą o swem wiekuistem życiu, o swej prawdziwej ojczyźnie duchowej, gdzie tętni życie prawdziwe, zgodne z wolą Bożą, że niektórzy ociemnieli zupełnie, czują w sobie tylko instynkt zwierzęcy i powtarzają butnie, a jednak z jakąś dla nich samych niepojętą goryczą w duszy, iż człowiek niczem się nie różni od zwierzęcia i tak samo, jak każde zwierzę, musi prędzej czy później zakończyć życie, gdyż podlega tym samym prawom, co ono. I nawet we śnie nie zamajaczy się tym ludziom, że i zwierzęta mają duszę. Duch, dusza, świat nadzmysłowy dla nich nie istnieją. Bezmyślnie patrzą na tak cudne nieraz symbole z życia przyrody, mające im przypomnieć coś wyższego, wznioślejszego, niż zwierzęcy instynkt, ściskający ich duchy, niby zimny, żelazny pancerz, przez który przebija tylko tchnienie namiętności, chęci użycia, użycia jak najwięcej, bo życie krótkie.
Idą takie zwierzęta-ludzie przez życie, zwierzęta wykształcone, z których zimna wiedza, zdjęła resztę uczucia, resztę dziecinnej wiary w Boga. Po odejściu w zaświaty, znów wracają po pewnym czasie do życia, jeszcze bardziej stępieni. Już i wiedza ich nie pociąga, ni kultura ziemska. Została jeszcze chęć użycia — a to użycie ma jeszcze więcej cech zwierzęcości, niż w życiu poprzedniem. Taki duch stępiony, choćby go bat karmiczny smagał do tego stopnia, że ciało jego zaczęłoby się jeszcze za życia rozkładać dzięki nadużywaniu dzikiej rozkoszy, to już nawet tyle miłosierdzia nie ma w duszy, żeby innych nie zarażał swojemi wrzodami, przynajmniej temi, które może dostrzec jego oko, bo o innych nie myśli wcale. Cierpiąc za swe własne winy, niewiele się nad tem zastanawia, że sam jest sprawcą tych cierpień i chcąc sobie przynieść ulgę swego rodzaju, przeklina siebie samego i cały świat, patrząc z zazdrością na każdego zdrow-