Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/82

Ta strona została przepisana.

ciała medjum w subtelniejsze szaty cielesne, materjalizując się i dając o sobie znaki, że działa i żyje poza obrębem tego grubomaterjalnego ciała, które uczeni dotychczas uważali za niezbędne do przejawiania się życia. To życie i to formowanie się nieznanego im ciała mogą jeszcze uczeni dojrzeć i jeszcze próbują to podciągnąć jakoś pod swoje materjalistyczne teorje. Ale jeśli duch ten zacznie działać poza materją, tego już nie rozumieją, bo ducha dostrzec nie mogą — i jeśli wierzą, że istnieją djabły i anioły, to tylko niejasno, jak we śnie, przypuszczają, że duch może żyć i poza materją, lecz przypuszczeniami swemi niechętnie dzielą się z innymi, po największej części wstydząc się tej wiary, boć nie wypada uczonemu mówić o nierealnych zjawiskach, nie mających, jak sądzą, wyraźnej podstawy dla rozumnego człowieka. Gdy duch ten, czy to do djabłów, czy do aniołów zbliżony, płata sobie figle z nich, dając znaki życia, na jakie się zdobędzie zależnie od stopnia swej inteligencji i wolności ducha, zbywają to wzruszeniem ramion, a tam, gdzie nie mogą zaprzeć się, czy zatuszować dziwnych zjawisk, powiedzą krótko:
— No, coś, coś jest, jakaś siła niezbadana, którą zbadać jest niepodobieństwem.
Pozwolą już tę siłę nazwać, jak kto zechce, elektrycznością, magnetyzmem, jakąkolwiek siłą przyrody — byle tylko nie duchem, dającym o sobie znaki życia i świadczącym, że to życie tętni w całej pełni poza obrębem tego świata, poza granicami, dostępnemi ich ciasnemu myśleniu.
Obecni badacze tajemniczych zjawisk są bardzo podobni do niektórych dawniejszych wtajemniczonych, kapłanów i mędrców, żyjących w świątyniach na pustyniach i wysokich górach Tybetu. Ci wiedzy swej strzegli jak oka w głowie, do dzisiejszych badaczy są jednak z tego podobni, że także poświęcali niejedno swoje życie na zbadanie różnych tajemniczych sił przyrody i sami starali się wywoływać systematycznie te nadnormalne zjawiska w sobie. „My bogami, w nas siła!“ cieszyli się, „możemy siłą naszej woli robić cuda“. A cuda te nie były ograniczone do takich marnych rozmiarów, jak te, które wywołują, czy obserwują dzisiejsi badacze zjawisk nadprzyrodzonych. Nie wszyscy zresztą czynili je z własnej tylko woli, dla dogodzenia jedynie swej próżności.
A wtajemniczonych było wiele, bardzo wiele. Chrystus, przyjąwszy ciało pozornie podobne do ciała ludzkiego, zjawiał się pomiędzy tymi wtajemniczonymi, którzy jak ptaki, zrywające pęta niewoli ducha przez ostateczne już wyrównywanie scen karmicznych i rozwijające skrzydła do lotu w wolne przestworza, tłukli się jednak jeszcze w klatkach swojej ciasnoty myślenia, widząc poza nią upragnioną wolność duchową, a nie mogąc znaleźć do niej drogi wyjścia. Boć przecież nieprzyjaciele Boga czuwają do ostatniej chwili nad każdym, kto pragnie pożegnać się z nimi na zawsze.
Bardzo mało wie o tem obecne pokolenie, a także i przedtem mało wiedziano, gdzie Chrystus bywał i co czynił od lat dziecięcych aż do tych czasów, kiedy zaczęli się uczniowie skupiać koło Niego! Z tego ostatniego okresu już coś z Jego działalności na ziemi zostało