Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/84

Ta strona została przepisana.

Któż zobrazuje tę wielką, nędzę życia ludzkiego na ziemi i tę wielką nędzę tych ludzi, gdy staną się już duchami?
Jak bolesnem spojrzeć na tyle duchów, po części uśpionych w nieświadomości swych czynów i myśli i słyszeć raz po raz przedzierające się westchnienia ich: „Jest źle, gdyby Chrystus się zrodził, byłoby pewnie lepiej.“ Ma przyjść ten zbawczy promyk w ich ciemnej nocy życia znów jako Dzieciątko małe, by zostać później dla ich wybawienia krwią zbryzgane. Inni znów w gorączkowem, nerwowem natężeniu wyczekują na koniec świata. Tak, bo echo z piekła, niby wieść radosna, łagodna leje się strumieniem w spragnione usta tych, którzy wyczekują końca świata, a wraz z nim swego wyzwolenia, nie myśląc o tem, skąd przyszły im owe myśli i czy z nich płyną jakie korzyści dla ich spokoju duchowego. Sądzą, że Chrystus Pan zstąpi ze swoim orszakiem niebiańskim z niebios na ziemię i zabierze ich ze sobą, a tych, co nie wierzą i nie wiedzą, że nadchodzi koniec świata, zostawi na ziemi, gdzie zginą wraz ze wszystkiem, co na niej żyje, bo Chrystus zburzy całą ziemię, zamieniając ją w proch i zgliszcza. Poznawszy, jak sądzą, tę jedyną prawdę, to jedyne wyjście ze świata cierpień i śmierci i pomni tego, że Chrystus weźmie ze sobą tylko dobrych, co ostatnie nie jest już sugestją piekła, ale powstało w ich odruchu dobrej woli, starają się żyć pomiędzy sobą w miłości, pomagając sobie nawzajem w miarę swych słabych jeszcze sił duchowych. Za wszystkimi innymi, którzy nie wierzą tak, jak oni, chociażby nawet także szukali dobrej drogi wyjścia z chaosu nieświadomości i cierpień na ziemi, to jednak gotowi za nimi machnąć ręką, jako za przeznaczonymi na wieczne zatracenie, a niejednokrotnie unikają nawet rozmowy z nimi w przesadnej obawie, że przez tych inaczej wierzących szatan ku nim przemawia.
Tak to żyje na ziemi wielu, wielu ludzi w pewnych zgrupowaniach — kółkach, kołach, stowarzyszeniach, sektach, hołdujących przeróżnym poglądom na życie, a zataczających szerokie kręgi swego myślenia. Do wielu tych kół — do jednych śmiało, do innych nieśmiało przemawia szatan:
— No, już znaleźliście właściwą drogę, czegóż wam jeszcze potrzeba do szczęścia? Żyjcie sobie w radości i chwale, no i czekajcie na spełnienie tego, w co wierzycie.
Im bardziej kto oddala się od prawdziwej drogi, na którą nas postawił Bóg i którą wskazywał Chrystus, tem łatwiej ulega podszeptom złych duchów. A te już potrafią szukających prowadzić zaułkami swoich torów myślenia, byle tylko ominąć prawdziwą drogę życia, na której tamci z zupełną rezygnacją musieliby powiedzieć sobie z głębi duszy: „Nie moja wola, Panie, ale Twoja niech się dzieje.“ Tem samem wyzbywaliby się swojego zdobywanego mozolnie od wieków, choć jeszcze niezupełnie zdobytego prawa: „Moja wola niech się dzieje“, które uzyskali nie drogą wiary we Wszechmocnego, lecz drogą gorącego pragnienia wszechwładzy i wszechmocy własnej skupionej woli. Zdobyte od wieków prawa, które wytworzyły niebezpieczne wrzody w organizmie ludzkości, te