Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/96

Ta strona została przepisana.

Oczywiście łatwiej mi pracować duchowo, gdy mam ciszę i spokój także i na planie fizycznym. Dla łatwiejszego wejścia w kontakt z osobą, sprawą lub t. p., na którą mam spojrzeć wzrokiem ducha, kładę najczęściej dłoń na oczy. Przyzwyczajenie to pomaga mi poniekąd w izolowaniu się od otoczenia i w skoncentrowaniu uwagi na tem, o co mi w danej chwili chodzi. Przysłaniam oczy także i z tego względu, że razi mnie wówczas wszelki blask światła, czy to dziennego, czy sztucznego. Gdy ktoś prosi mię, bym spojrzała na jakąś osobę, czy to żyjącą na ziemi, czy przebywającą w zaświecie, dobrze jest, gdy znam jej imię; wymówienie tego imienia, czy to na głos, czy tylko w myślach, ułatwia mi „odszukanie“ tej osoby i zjawienie się jej przed mym wzrokiem ducha. Gdy mam przejrzeć czyjeś ciało i jego stan zdrowia, określić rodzaj choroby i t. p., pomaga mi w tym wypadku ujęcie za rękę tej osoby, przez co łatwiej łącząc się z nią magnetycznie, przezieram nawskroś jej ciało fizyczne i astralne; dolegliwości jej odczuwam wówczas w odpowiednich organach własnego ciała, choć nie z taką siłą oczywiście, jak ona. Osobiste zjawienie się u mnie tej osoby, choć pożądane, nie jest jednak konieczne, wystarczy mi wziąć do ręki fotografję jej, list, lub t. p. przedmiot, będący z nią w łączności, a nawet tylko wymówić jej imię.
Gdy patrzę na jakieś wypadki, czy to obecnie się gdzieś rozgrywające, czy w przeszłości, wrażenia towarzyszące im udzielają mi się tak, że n. p. przykrość sprawia mi rozpatrywanie jakiegoś trzęsienia ziemi, rozbicia okrętu, czy innej katastrofy, a już przedewszystkiem jakiejś zbrodni.
Trudnoby mi było w paru słowach ująć, na czem polega moje jasnowidzenie, w jaki sposób widzę, jak się porozumiewam ze światem ducha, kiedy i jak się te zdolności u mnie ujawniły i jak się rozwijały. Na dalszych kartach tej książki znajdzie czytelnik powoli odpowiedź na wszystko, opartą na wielu przykładach. Pamiętnik mój nie rości sobie bynajmniej pretensji do oddania wszystkich ważniejszych momentów mego życia. Podaję tylko najcharakterystyczniejsze rzeczy, mogące mieć wartość dla tych, którzy się interesują sprawą jasnowidzenia, a służyć też dla ostrzeżenia niejednemu, który się mylnie na te sprawy zapatruje.

∗             ∗

Już w latach dziecięcych przesuwało się przed wzrokiem mym wiele dziwnych obrazów: całe krainy, domy, różne zwierzęta, często bardzo dziwaczne i straszne, ludzie, których nigdy przedtem w tem życiu nie widziałam i t. p. Nieraz kładąc się spać czułam, jak ogromny elemental położył na mnie łapę. O, jakże się bałam, jak pragnęłam, by tego nie widzieć! „Nie bój się“, uspokajała mnie matka, widząc, iż drżę w łóżku. „Nie bój się — nie bój się — nie bój się...“ dźwięczało mi łagodnie w uszach, kojąc mój strach i kołysząc do snu. Zdawało mi się, że to jeszcze jakby echo słów matki, a to dobre duchy podtrzymywały w dalszym ciągu tę myśl: „Nie bój się...“, uciszając moją trwogę dziecięcą.
Widząc obrazy nieraz dalekich przestrzeni, które się zjawiały przed memi oczyma, dziwiłam się niezmiernie, jak się to wszystko