Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/21

Ta strona została przepisana.

się uwydatniły i urzeczywistniły w materii. Ileż to westchnień, ożywiających myśl, unosi się nad ziemią, prosząc o urzeczywistnienie — i niejedno się też urzeczywistnia!
Ileż to przemian na ziemi w ciągu miljonów lat; trzęsienia ziemi, przelewanie wód, potopy i inne, inne kataklizmy — jakże one zmieniły gruntownie wygląd ziemi i obraz życia na niej — a wszystko to fotografuje się błyskawicznie w świecie astralnym — lecz nietylko fotografuje się, — ale śpiewa, mówi, śmieje się, narzeka, płacze, huczy, trzaska, klnie!
W tym świecie astralnym żyje jak zaklęty nasz duch, którego skrzydła zostały złamane.
Duch nasz ukrzyżował się; rozpiął twórczość swoją daleko, szeroko i cierpi, rozpięty na tym krzyżu, mocno zraniony... A serce jego przekłute dzidą Materji — wycieka z niego krew: siła twórcza ducha! Płynie, płynie, tworzy i w swej twórczości zastyga... A duch już nawet ogarnąć nie może tego wszystkiego, co wypływa z niego w bezmiarze krwi życia — tej twórczej siły, otrzymanej ongiś od Boga!
Duch rozpięty na krzyżu swej twórczości, cierpi — boć twórczość jego miała być przecież inna, niż ta, w której skrępował siebie, stwarzając sobie sam piekło. Nie może już nawet dostrzec początku ni końca swoich cierpień, pijąc żółć z octem, który to napój sam sobie zgotował, a często podają go jedni drugim, wzajemnie obwiniając się o jego stworzenie.
Niejeden z tego piekła duchowego, w którem się znajduje w zaświecie, a które jest większe i groźniejsze, niżeli piekło na świecie, ucieka na ziemię, rodząc się jako małe dziecię. Będąc ukryty na ziemi w ciele, przez oczy ziemskie nie dostrzega tego ogromnego zła, do stworzenia którego przyczynił się sam mniej lub więcej. I tylko