Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/30

Ta strona została przepisana.

tworu przeżywa dany osobnik jakby rodzaj eksplozji, która zarazem jednak jest połączona z nagłym rozbłyskiem światła w jego duchu.
Energja uciekająca z więdnących, schnących larw — ta reszta energji, która w nich pozostała, gdy Chrystus wprawił je w bezruch — skupia się w mniejszych, czy większych „światkach uczuć“. Są to obłoczki zamykające się w różnej wielkości owale, niby małe światy. W pewnych okresach czasu przypływają one do swojego twórcy i poprostu uderzają weń, rozlewając się w jego aurze. O ile pochodzą one z larw, stworzonych w uniesieniu rozkoszy zmysłowej[1] — a tych jest najwięcej w naszym dorobku na ziemi — przypływają znów jako fala rozkoszy zmysłowej, lecz zastawszy ducha, czy człowieka, tęskniącego już za lepszem życiem, nie wyrywają już zeń siły twórczej podobnej do tej, jaka im dała początek, lecz przy zetknięciu się z jego ciałami pękają, rozlewając się falą tęsknoty, nieraz bardzo bolesnej. O ile jednak ten ktoś zda się pokornie na wolę Bożą, przetwarzają się na pogodne światło duchowe.

Przez unieruchomienie naszych larw, naszych okrutnych tworów, przez odebranie im możności rzucania się na nas i nakładania pęt duchowi w jego wzlocie do Boga, spuścił Chrystus niejako na ten nasz straszny dorobek z przeszłości symboliczną zasłonę. Pozostawił nam tylko trud odebrania naszym potworom resztek życia, a trud ten miał być zarazem ostrzeżeniem, byśmy na nowo nie więzili ducha w materji i nie wylewali zeń resztek sił twórczych na ponowne tworzenie nędznego dorobku, nie mającego swego źródła w woli Bożej. Więc gdybyśmy wykrzesali z siebie tylko dość dobrej woli, nie byłoby to dla nas tak trudne załatwić resztę starych porachunków

  1. Patrz w „Zmorze“ ustęp: Powstawanie larw.