Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/37

Ta strona została przepisana.

bili! On nad nami nadal czuwa, w Imię Jego nadal zdejmują nam należne nasze kary Pocieszyciele, których On nam zsyła na pomoc!
„Zlituj się Panie, zlituj...!“ Ten Najlitościwszy zlitował się nad nami i lituje, tylko my sami nie mamy litości nad sobą!
„Bóg nas doświadcza cierpieniami, by się przekonać, czy Go kochamy...“
Bóg, który przeziera nas do głębi ducha, Ten, dla którego niemasz nic tajnego w całym niezmierzonym wszechświecie, On miałby nie wiedzieć, czy i w jakim stopniu dzieci Go kochają, On musi się o tem dopiero przekonywać igraszką cierpień swoich dzieci!
Jakże my opacznie przedstawiamy sobie Boga, jakiż przez to ciężki grzech popełniamy przeciwko Duchowi Świętemu! Jest to zarazem i grzech przeciwko sobie samemu! Wszystko to, co uwłacza świętemu majestatowi Miłości, jest grzechem i błędem trudnym do naprawienia, bo odmawiając Bogu miłości, nakłada duch ludzki sam sobie kajdany na ręce. A ileż tych kajdan mamy? Ileż z tego powstało nowej Karmy?
Ileż bluźnierstw rzucamy przeciwko Bogu w związku z cierpieniami, które przecież sami sobie stworzyliśmy! Wszak to nasza pycha nas w nie strąciła, a jakie było tego podłoże, trudno się tu rozpisywać, zresztą temat ten był już nieraz poruszany na łamach „Hejnału“ i pewnie będzie jeszcze poruszany. Ale któż się obejrzy za siebie, któż wglądnie w siebie samego i zechce zrozumieć, iż my sami jesteśmy twórcami wszystkiego tego, co nas przykrego spotyka. Obecne cierpienia są owocem tego, cośmy posiali w przeszłości. Wszyscy winni, tylko nie my! To los przewrotny, ślepy, robi nam takie niemile niespodzianki, los, którym kieruje Bóg!