Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/41

Ta strona została przepisana.

obraz tych żołnierzy, jak się zdało, biernie poddających się swemu losowi, ile to, co z nimi szło na front! Oni ciągnęli za sobą leniwie idące bydło, mające stanowić ich pożywienie. Ci niewidzialni natomiast co ich otaczali, wiedzieli więcej od żołnierzy i ciesząc się zbliżaniem piekielnej uczty, wybiegali naprzód, to znów wracali i ognistem okiem obserwowali wszystkich z osobna, a losy były rozdane: tego i tego możemy sprzątnąć i napić się jego krwi, wszak to i to z jego przeszłości daje nam prawo do tego. Po największej części mieli wówczas możność widzieć, ile kto winien temu światu, a wiedzieli według obliczeń świata ciemnych duchów, według klisz astralnych, kreślonych przez nie. Nad głowami ich unosiły się olbrzymie jakieś zwierzęta, większe, niż aeroplany. Płynęły, płynęły, dopiero na froncie opadały na ziemię. Te potwory były tak mocno zmaterializowane, że trudno mi było pojąć, iż ludzie ich nie widzą. Kąpiąc się w kurzu i krwi bratniej, ożyły jak zeschłe żaby, przywrócone do życia. Nadęte i jeszcze bardziej wstrętne pełzały po trupach, porzuconych już przez duchy jednych i drugich — właścicieli tych ciał i ich wampirów duchowych. I coraz bardziej tyły i jakby nabierały świadomości, dobijając się wśród duchów-wampirów o swoją część z uczty wojennej; odganiane raz po raz przez nie, aby nie przeszkadzały w pierwszej uczcie, która wedle ich praw im się należała, nauczyły się czekać jak psy, aż im właściciel rzuci obgryzione kości. A potem było ich coraz więcej i wszędzie się rozlazły, już i poza frontem. Poza frontem rzadziej je widywałam, ale płynęły nad ziemią syte, leniwe, na wysokości chmur.
Obecnie otacza ziemię zwarty pierścień magnetyczny, sklepienie ochronne z kochanych rąk dobrych duchów. Ale pomiędzy ziemią a tem sklepieniem zamknięty jest niejako dorobek nasz, któryśmy stworzyli