Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/43

Ta strona została przepisana.

bezcielesnych, którym oni śpieszą na pomoc, zależy w wielkiej mierze, czy wysiłek ten będzie skuteczny.
Widzę, że różne duchy w odruchu dobrej woli usiłują w różny sposób przywieść ludzi do opamiętania i do rozbudzenia wiary w Boga!
Wszystkie duchy dobrej woli, jakie tylko żyły tu ongiś na świecie, czyto w celu pomagania ludzkości, czy w celu spłacenia Karmy — wszystkie są teraz nawoływane do pracy, by ratować ludzkość przed wojną światową i dalszym upadkiem ducha!
Losy ludzkości się ważą!
Dobija dla nas znów 12-sta godzina na zegarze Karmy. Niechaj nas pierwsza godzina nie zastanie nieprzygotowanych!
Tak, jak ongiś Chrystus zszedł w blasku Gwiazdy Betlehemskiej, tak „on“, uparty Książę świata chce przyjść w blasku pożogi.
Poza granicą sklepienia ochronnego zwołują się i oni, nieprzyjaciele Boga! Obracają oczy swoje na księżyc, chcąc zniszczyć naszą ziemię olbrzymiemi meteorytami, któreby tworzyły leje i przepaści, jak na księżycu! Pożogi chcą, jeżeli nie drogą wojny światowej, wojny przedewszystkiem gazowej, to pożogi wznieconej przez meteoryty.
Dwunasta wybije z końcem dwutysiąclecia[1], lecz oni przygotowują się do walki trochę wcześniej. Walczą już poza pierścieniem, nadmuchując zaschłe larwy jak gumowe lalki i na ziemi wzmagają zło.

Gdyby nie sklepienie ochronne i przesunięcie klisz przez dobre duchy, nie przeszedłby był rok ubiegły tak,

  1. Dwutysiąclecie naszej ery kończy się nie z rokiem kalendarzowym 2000, lecz wcześniej. (Przyp. wyd.)