Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/57

Ta strona została przepisana.

„Módlcie się!“ — wołają do nas duchy, przedzierające się z garściami jasnych promieni poprzez nasz przygniatający dorobek.
Zaiste pragną, byśmy wydobyli z głębi naszego „ja“ modlitwę szczerą i gorącą, modlitwę pełną miłości bliźniego, miłości wobec Boga. Tej modlitwy, tej rozmowy z Bogiem wyczekują dobre duchy. — Tą modlitwą[1] podnieść możemy ciężar, zwisający nad naszemi głowami. Modlitwą możemy pomagać i dobrym duchom do przeistoczenia niejednego zła. Modlitwy, modlitwy i dobrych czynów wyczekują od nas dobre duchy, a że one wysilają się, by nam pomóc, to widzimy bodajby tylko w tych cudownych uzdrowieniach, coraz to częściej się gdzieś ponawiających. Biorą ciężki krzyż karmiczny, rozdzielają pomiędzy siebie te chmury niezdrowe, spalają je potęgą miłości — i oto cud, jak błyskawica z nieba miłości spływa na schorzałe członki — i paralitycy odrzucają kule, ślepi otwierają oczy! Więcej byłoby tych cudów wśród nas, gdybyśmy i my przyczynili się do nich naszą dobrą wolą, wspomagając w ten sposób tych, którzy nam śpieszą z pomocą. O, gdyby tak nauczyć się nie gniewać i zachować spokój przy wszystkich falach zła, uderzających na nas i łamiących nasze skrzydła wolności i wzlotu do Boga!

Niektóre klisze, i to już na najbliższą przyszłość, są bardzo groźne i o nie toczy się też najzawziętsza walka. Obie strony wyrywają je sobie z rąk poprostu! O, gdybyśmy tak zechcieli pośpieszyć z pomocą tym naszym dobrym aniołom-stróżom, tym męczennikom za nasze grzechy! Ileż

  1. Jak rozumiemy modlitwę pisaliśmy w „Hejnale“ m. in. w roczniku III na str. 161 — 164. (Przyp. wyd.)