Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/71

Ta strona została przepisana.

rozpoczną swój piekielny tan i wówczas nasycą się sami dowoli i napełnią niejako na zapas i te puste dusze.
Dobre duchy, które otaczają teraz ziemię sklepieniem ochronnem, stłaczają ich ku ziemi, by zło nie rozszerzało się i nie rozlewało szeroko poza obręb ziemi. To też ciasno im jest i źle. Ognistym wzrokiem patrzą na świat i ludzi, wyglądając pożogi, walki, rozlewu krwi! Wiele przygotowań poczynili do tej wspanialej piekielnej uczty i wprost dławią się złością, że tak powoli, niemal nieznacznie pomrukuje tu i ówdzie lud niezadowolony i zrywa się do walki.
Liczą, że ciężary karmiczne, jakie sobie ludzkość sama stworzyła przy ich czynnym współudziale, nie dadzą im długo czekać na krwawe żniwo. „Bij, zabij, morduj, rżnij!“ powtarzają stale, patrząc na ziemię i na ludzi. Ci zaczynają powtarzać to coraz częściej. I czytamy coraz częściej w gazetach o morderstwach, dokonywanych na zimno, nieraz nawet pozornie bez wyraźnej przyczyny. To ci ludzie, których ten krzyk dolatuje. Nie słyszą go, jednakowoż czują, że coś ich popycha do zbrodni i przy małem nieraz podnieceniu, sami nie wiedząc kiedy, stają się zbrodniarzami. To głos złego ducha znalazł podłoże w ich wnętrzu, ów krzyk przekleństwa nie odbił się o nich, jak groch o ścianę.

W roku 1914 i przez cały czas trwania wojny było jakoś więcej przestrono naokoło ziemi, niż obecnie — lecz ciemny pas kłębiących się dokoła niej chmur karmicznych i całego jej nieszczęsnego dorobku sięgał wówczas blisko dwakroć wyżej, niż teraz. Obecnie klisze są gęsto zbite, a różne ciemne, ciężkie duchy, zgniatane coraz bardziej ku ziemi wraz ze swoim i ludzkim dorobkiem karmicznym i nowemi złemi pomysłami, zlewają się poprostu z sobą w jedno ciemne kłębowisko.