Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/79

Ta strona została przepisana.

krzyżu i zawisłszy na nim, prosi Boga o przebaczenie swoich win.
Przykro również patrzeć na te klisze, które już omal nie wloką się po ziemi. To różne napady na sklepy, banki i gospodarstwa. Płyną te klisze; jedni myślami ściągają je na ziemię, inni, niewidzialni, wieszają się na nich, ściągając je swoim ciężarem coraz niżej. Gdyby wszystkie miały opaść, to w miastach ulice byłyby grubo wysłane szkłem szyb wystawowych i okien z mieszkań kupców i bogaczy. Lecz dobre duchy, a na ziemi ludzie, śpieszący biednym z pomocą, podtrzymują opadające klisze, podnoszą je w górę i posuwają dalej, a gdy te miną oznaczone miejsca, na których miały opaść, przestają być już tak niebezpieczne.

Klisze, które opadły nisko nad ziemią i rogiem już o nią zahaczają, trudno dobrym duchom poruszyć. Widzę wiele takich klisz; widnieją na nich różne katastrofy, kataklizmy, mniejsze i większe starcia polityczne, a ziemia tu i ówdzie zbryzgana świeżą krwią. Wiele takich wypadków zakreślonych jest na najbliższe lata. Z chmur, kłębiących się ponad ziemią, mogłyby się takie i tym podobne sceny rzutować na całym świecie na wiele, wiele lat następnych. Chmury te, to nasza siła twórcza, roztrwoniona w aktach złej woli.

∗             ∗

Widzę symboliczny mur, jakim Polska odgrodzona jest od Rosji. Wiele w nim szczelin, przez które w różny sposób przedzierali się różni ludzie. Jedni — głodni, znękani i zziębnięci w duchu życiem w Rosji, szukali poza owym murem ciepła w Polsce; nie wszyscy je znajdowali, bo i za nimi snuły się ciężkie chmury karmiczne. Inni przedzierali się i przedzierają z ukrytemi zwojami