Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/87

Ta strona została przepisana.

gniatały jego ducha do ziemi swoją stronniczością. Mógł on wiele zdziałać dla dobra narodu w ciężkich czasach, boć sam — w przeciwieństwie do swego zabójcy — nie był zbytnio obciążony Karmą, to też miał umysł i ręce wolne do działania.
Klisze te zaczynają się zniżać ku ziemi, a echo ich, echo tego, co żyje na nich i w nich, rozlega się coraz głośniej. Nachylają się obie ku sobie, jakby już niebawem miały o siebie potrącić i wywołać na ziemi mocny od-dźwięk dawniejszych dni, zmieniony wszakże o tyle, że wchodziłyby tu w grę napływające z obu stron klisze i innych osób, mających wkrótce wejść na szerszą arenę życia.
Narutowicz wierzył w Boga i duch jego przejęty szczerą miłością do Stwórcy, choć mało o tem mówił na ziemi, wzbijał się myślami ponad świątynie tych czy owych wyznań w wolne przestworza, wiedząc, że On kieruje nami wszystkimi i w Nim życie wieczne. Za wysoko, za daleko dźwięczały jego myśli ponad aurą jego nieszczęsnego zabójcy tak, że ten nie mógł ich dosięgnąć polem swoich myśli i uczuć. Narutowicz wysuwał się duchem poza te ramy, jakie zakreślało mu jego wyznanie ziemskie.
Gdyby przyszło do dalszego wyrównywania karmicznego tego, co zarysowane jest na kliszach tych dwóch istot, przy oddźwięku myśli wielomiljonowej rzeszy ludzkiej, szczególnie w państwie polskiem, rozpętałoby to nową burzę na ziemi. A jej tłem znów walka o ducha, choćby tu pozornie chodziło o inne sprawy. Obie ścierające się strony miałyby wysuwać swoich przedstawicieli, lecz wśród tego pojawia się ktoś trzeci. Widzę w ręku jego widły (symbol czarnej magji), a na piersiach duże serce papierowe, zawieszone na sznurku, z widniejącemi na niem napisami: „wolność, równość, brater-