miasteczko miało swoją orkiestrę, złożoną z mieszczan i ich synów, lub czeladzi»[1].
W 1799 r. przyjechał do Sarnowa wuj Karola, Roch Wański, mieszkający w okolicy Lwowa, dla odwiedzenia swego brata, proboszcza, dokąd też przybył wkrótce i Jan Wański. Obaj bracia, Roch i Jan, byli muzykami. Pierwszy z nich dobrym był wiolonczelistą, zaś Jan, skrzypkiem i kompozytorem wielu symfonii, mszy oraz polonezów, powszechnie, w swoim czasie, cenionych. «Przybywszy do Sarnowa[2] Jan skomponował w kilka dni trzy duety na skrzypce i wiolonczelę, które nasz Karol (Kurp. w całej autobiografii nazywa siebie albo naszym Karolem, albo K. Kurpińskim») słysząc przez swych biegłych wujów z wysoką precyzyą często wykonywane, doznał nadzwyczajnego wrażenia, aż do zawrotu głowy. Grywał on ci pierwej duety Pleyela na skrzypce, ale w porównaniu z tem co teraz słyszał było tylko przykrem rzępoleniem. Otworzyły mu się też oczy: jakie to były owe ruchawkowe orkiestry z amatorów-mieszczan złożone, bo w nich smyczkowe instrumenta skrzypiały, a dęte wrzeszczały, sadząc się na przegłos drugich. Sprzykrzył też sobie szturkać na organach bas cyfrowany; odtąd nie chciało mu się dłużej być organistą.»
Z tymi zamiarami zwierzył się Kurpiński Rochowi Wańskiemu, ten zaś, pragnąc dopomódz utalentowanemu siostrzeńcowi w wydobyciu się na szerszą arenę działalności muzycznej, zabrał go z sobą (w początkach 1800 r.) do Galicyi, i umieścił, jako sekundaryusza, w kwartecie utrzymywanym przez starostę Feliksa Polanowskiego w Moszkowie, u którego sam pełnił obowiązki wiolonczelisty. Ów magnat wielkim był zwolennikiem muzyki pokojowej (kameralnej); szczególniej zaś uwielbiał kwartety Haydna i Mozarta. Biblioteka też jego obfitowała we wszystkie niemal tego rodzaju arcydzieła obu mistrzów niemieckich.
Zapoznanie się Kurpińskiego z temi arcydziełami błogosławiony wpływ wywarło na rozwój jego talentu. One zastąpiły mu — przynajmniej w części — naukę teoryi muzycznej, oświeciły umysł, wyrobiły poczucie piękna, zaznajomiły praktycznie z zasadami harmonii, kontrapunktu i formy muzycznej: one stały się pierwowzorami dla pierwszych, młodzieńczych prób jego w dziedzinie kompozycyi.
Starosta Polanowski, dostrzegłszy w młodym artyście zdolności niepospolite, często brał go z sobą do Lwowa, gdzie wówczas bawiła wcale dobra opera niemiecka. Tu Kurpiński poznał Mozartowskiego: «Don Juana,» «Flet czarnoksięski,» «Łaskawość Tytusa» i «Wykradzenie z seraju;» Cimorosy: «Małżeństwo tajemne;» Zingarelliego «Króla Epiru» oraz «Romea i Julię;» Paëra «Camillę,» Cherubiniego «Lodoiskę» i wiele innych oper, cieszących się wziętością w ówczesnym świecie muzykalnym. Zapoznanie się z partycyami tych dzieł podwójnie korzystne dla Kurpińskiego dało wyniki: wyrównało niektóre niedostatki w jego wiedzy teoretycznej i zbudziło w nim skłonność do muzyki dramatycznej. Pracować dla teatru ojczystego, zasilać go dziełami tworzonemi w duchu muzyki polskiej, wyswobodzić operę narodową z pod przemożnego wpływu muzyki włoskiej i francuskiej — stało się odtąd jedynym celem zabiegów Kurpińskiego.
Przyjazny los rychło ziścił wzniosłe jego zamiary. Po śmierci Polanowskiego i Wańskiego (obaj zmarli w jednym tygodniu), Kurpiński opuściwszy gościnny dwór Polanowskich, przeniósł się, w charakterze «metra fortepianu» do
domu baronostwa Rastawieckich. Tu jednak gościł niedługo. Nie mogąc już dłużej znieść tej bezczynności, na jaką skazywała go rola skromnego nauczyciela fortepianu, w początkach 1810 r. przybył do Warszawy, a w parę miesięcy później, 1 lipca t. r., za protekcyą basisty Szczurowskiego, został przez Wojciecha Bogusławskiego, ówczesnego przedsiębiorcy teatru narodowego, przyjęty na dyrektora opery.
Odtąd poczyna się działalność Kurpińskiego, która tyle sławy i pożytku przyniosła sztuce ojczystej. Pierwszą jego pracą z zakresu muzyki dramatycznej była operetka do słów tłomaczonych z francuskiego, p. t. «Dwie chatki.» Po tej pierwszej próbie, dość szczęśliwej, napisał wielką, czteroaktową operę do słów Żółkowskiego, p. t. «Pałac Lucypera,» wystawioną w dniu 9 listopada 1811 r. z wielkiem powodzeniem. To powodzenie zawdzięczała opera Kurpińskiego