Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/118

Ta strona została przepisana.

szłych pokoleń i w jednym z Listów Doświadczyńskiego w r. 1783 wydanych, wypowiedział głębokie myśli o wychowaniu i rozwijaniu wrodzonych jej zdolności. Wkładając na ojców obowiązek kierowania edukacyą i surowo karcąc tych, którzy cały ciężar wychowania na barki matek składali, nie mógł pod tym względem zaniedbywać własnych dzieci i sam układał programy nauk dla synów i córki, oraz czuwał nad wyborem osób, którym ich wychowanie powierzał. W tych usiłowaniach wspierała go dzielnie światła, a przezeń kierowana małżonka. To też oprócz ochmistrzyń cudzoziemek i metrów, pod których przewodnictwem księżniczka zdobywała znajomość języka i literatury francuskiej, oraz rozwijała muzykalny swój talent, niemniejszy kładziono tu nacisk na znajomość rzeczy krajowych. Tak wiemy, iż z Franciszkiem Karpińskim dla zdobycia wprawy piśmiennej w mowie ojczystej tłomaczyła „Ogrody” Delilla. Tylko nie w Puławach, jak to zwykle jedni za drugimi podają, lecz w Warszawie, w pałacu Błękitnym, gdyż za pierwszą bytnością Karpińskiego w stolicy (1780—1783), miejscowość ta nie była jeszcze rezydencyą książęcą. Teraz ulubionem zamiejskiem siedliskiem księżny były Powązki, tyle przez Trembeckiego sławione.
Wiedząc nadto, jak współzawodnictwo ważną rolę w edukacyi odgrywa, starali się oboje księstwo utrzymywać do towarzystwa na swym dworze młodzież żeńską dla córki, oraz męską dla synów. Tak ze zmarłą księżniczką Teresą, a następnie z Maryą pobierały wspólnie nauki naprzód w Warszawie, a potem w Puławach dwie panny Narbuttówny: Aleksandra i Konstancya. Do tej pory wszakże wpływ szerszego otoczenia nie mógł oddziaływać na umysł młodociany księżniczki. Śmierć jej siostry, Teresy, na długo bowiem okryła dom żałobą. Jeżeli książę otwierał dla swych przyjaciół salony, to księżna nieutulona w żalu, zupełnie odsunęła się od świata. W takiem samem odosobnieniu pod okiem ochmistrzyni, oraz w towarzystwie dwóch sióstr Narbuttówien upływało życie księżniczce, nie bez wpływu na urobienie charakteru i nadania myślom poważniejszego kierunku.
Tymczasem przygotowywały się wypadki, mające ciężko w życiu jej młodocianem zaważyć. W r. 1782 umarł jej dziad ks. August, wojewoda ruski. Z śmiercią jego, ks. jenerał podwójną otrzymał po nim spuściznę: ogromne dobra i niechęć do króla, który się zupełnie z pod wpływu familii usunął. Olbrzymia ta po ojcu odziedziczona fortuna, w połączeniu z dobrami Flemingów, wniesionemi przez tonę, stawiała księcia w rzędzie najpotężniejszych możnowładców w Rzplitej i dawała możność kupienia około siebie potężnego stronnictwa. Nie mogąc się godzić na politykę króla, Czartoryski zamierzył mieć swą własną i własną także stolicę, jak Poniatowski w Warszawie.
Na stałą rezydencyę wybrano Puławy, gdzie wznosił się dawny zamek Sieniawskich, który należało tylko na pałac nowoczesny przerobić. Do tej siedziby około r. 1783 przeniosła się z Warszawy cała rodzina książęca, oraz ci wszyscy, którzy zaliczali się do stałych jej domowników. Do nich należał i Franciszek Dyonizy Kniaźnin, który od r. 1774 przy księciu obowiązki sekretarza sprawował. Był to niepośledniej miary poeta, z wysokiem artystycznem poczuciem. Jeżeli talent jego nie zdobył szerszego polotu i głębi, wina to narzucanych mu przez księżnę prac poetycznych, które jedynie miały na celu uświetnienie festynów puławskich. W utworach wszakże w których mógł iść za własnem natchnieniem, okazuje się rzeczywistym poetą, trafiającym niekiedy na drogę, na jaką poezya u nas wstąpiła w pierwszej ćwierci XIX stulecia. Jego Babia góra (Oda XIV, ks. III) zarówno tokiem wiersza, jak i treścią zapowiada Mickiewiczowskie ballady; jego utwory dramatyczne, jak Cyganie, Troiste wesele, Marynki i Julinki, lubo zmanierowane, dają mu prawo do miana ludowego poety.
W chwili, gdy Czartoryscy osiedlili się w Puławach, Kniaźnin więcej nad lat 33 nie liczył. O nim to historycy literatury wygłaszają, «iż nieszczęścia krajowe i miłość zbyt śmiała i niebaczna», przyprawiły go o pomieszanie umysłu. Że przedmiotem jego miłości była księżniczka, to powszechnie wiadomo, ale żeby miłość ta była wzajemną, to nawet Dr. Piotr Chmielowski w studyum o księżnie Wirtemberskiej (ob. Autorki polskie w. XIX) za niemożliwe uznaje.
Tymczasem Aër (Adam Rzążewski) w utworze zatytułowanym: Pierwszy romantyk, drukowanym w Przeglądzie polskim, sprawę tę w zupełnie innem oświetleniu przedstawia. Wprawdzie pracę tę może kto za poetyczną fikcyę, nie za