Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/137

Ta strona została przepisana.

następnie: Franciszkowi Mesgnien (Menińskiemu) z Lotaryngii, który w r. 1649 dla użytku cudzoziemców napisał po łacinie gramatykę polską, obejmującą etymologię i składnię; wreszcie: Walentemu Szylarskiemu, który w r. 1770 wydał we Lwowie Gramatykę języka polskiego.
Kopczyński przeto był czwartym z rzędu mowy ojczystej badaczem.
Czegóż na tem polu dokonał? By wyjaśnić należycie jego zasługi, przedewszystkiem powiedzmy, że już w szkołach pijarskich, zreformowanych przez Konarskiego, uczono języka polskiego, ale wspólnie z łaciną. Dopiero Komisya Edukacyjna uznała go za przedmiot samoistny, oddzielny. Kopczyński jednak zanadto zżył się z metodą pijarską, by, jak Szylarski, mógł traktować gramatykę języka ojczystego niezależnie od łacińskiej. Wychodząc wszakże z tej samej zasady, iż język polski powinien być podstawą nauki obcych języków, odstępuje nieco od metody swego Zgromadzenia i, robiąc krok naprzód, powiada: «W gramatyce, dla Polaków pisanej, pierwsze ma miejsce polszczyzna, a drugie łacina, ponieważ pospolicie potrzebniejsza jest wiadomość (sic) ojczystego, niźli cudzoziemskiego języka: a reguły niepoznane wprzód na ojczystym języku jako znajomszym, nie mogą być i łatwo i dokładnie poznane na cudzoziemskim.» (Przypisy do Gram., na kI. I, str. 8—9). Stąd i wzorce odmian polskich w jego Gramatyce stoją przed łacińskiemi.
Kopczyński wszakże idzie dalej od Szylarskiego, bo gdy według tego, nauka gramatyki języka polskiego ma ułatwiać «pojęcie obcych języków, jako łacińskiego, francuskiego, niemieckiego, włoskiego i t. d.», Kopczyński uważa gramatykę za jedno z pierwszych ogniw całego łańcucha nauk, dopatrując najściślejszego jej związku z logiką i wymową. «Żeby myśl, jako dusza mowy, zgadzała się z rzeczami, które sobie człowiek maluje w głowie: dzieło to jest logiki; żeby słowa, jako ciało owy, zgadzały się z myślą wewnętrzną i onę jak najjaśniej malowały, dzieło to jest gramatyki; żeby myślami w słowach zamkniętemi oświecać rozumy ludzkie i pociągać ich wolą do spraw użytecznych społeczności — dzieło to jest wymowy» (tamże, II).
Nadto Kopczyński uznaje dwa główne fundamenta gramatyki: naprzód, ogólną naturę ludzką, następnie zwyczaj pospolity w każdym narodzie. W pierwszej tkwią własności, stanowiące podwalinę wspólną wszystkich języków, w czem wypowiada jakby niejasne przeczucie potrzeby gramatyki porównawczej; drugi narzuca prawa każdej pojedyńczej mowie. Poza zwyczaj narodowy nie idzie też Kopczyński, a wskazówką nieomylną w tym względzie są dla niego pisarze dawni. Tylko nie wnika jeszcze w organizm języka, który swe funkcye opiera na przemianie dzwięków, wzajemnie oddziaływających na siebie. To dopiero po nim uzasadni Józef Mroziński (pierwsze zasady gramatyki języka polskiego, 1822 r.). Źródłosłów jedynie pojmuje, jako wyraz pierwotny, od którego tworzą się inne, pochodne i w odmianie imion widzi go w przypadku pierwszym, gdy rzeczywiście występuje dopiero w dopełniaczu. Słowa, na wzór łaciny, dzieli na cztery konjugacye według cechowych samogłosek: a, e, i, y, nie podejrzewając nawet, że w czasie teraźniejszym i przyszłym dokonanym trzy składowe części odróżniać także należy: temat, spójkę i zakończenie, które, nie jak u niego w sposób mechaniczny, lecz z tematem organicznie się łączą. Więc też według niego mową rządzą nie prawa, lecz prawidła. Prawa występują dopiero później, z wprowadzeniem nauki języka na drogę porównawczą, z wystąpieniem Dobrowskiego, Boppa, Schleichera, Mikłosicza, u nas Cegielskiego, Małeckiego, Franciszka Malinowskiego i innych. Ale Kopczyński ze względu na zasadę wypowiedzianą przez siebie, iż jedynie zwyczaj narodowy jest panem i sędzią mowy, sam się jej sprzeniewierza i narzuca samowolnie językowi prawa, których on nie znał w przeszłości. Tak, gdy do jego czasów, zgodnie z naturą innych języków słowiańskich, wszyscy pisarze w przypadku 6 przymiotników męskich i nijakich używali formy jednostajnej: z dobrym ojcem, z dobrym dzieckiem, z dobrymi ojcami, z dobrymi dziećmi; w 7-ym zaś bez różnicy oba rodzaje kończyli na em, on, wbrew ich powadze, uświęconej wiekami, wyróżnił rodzaje, a pomieszał przypadki i pisać zalecił w przypadku 6 — z dobrym ojcem, z dobrém dzieckiem, z dobrymi ojcami, z dobrémi dziećmi; w przypadku zaś 7 — w dobrym ojcu, w dobrém dziecku, gdyż to według niego miało nadawać mowie wyższy stopień jasności. Już jednak ta okoliczność, że w rodzaju nijakim, w obu przypadkach zaleca e kreskować, czyli w wymawianiu