Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/173

Ta strona została przepisana.

tniej szarży pękł granat obok niego i odłamem ranił go w ramię. Pomimo osłabienia dotrwał na koniu do końca bitwy, po której okrytego chwałą, przybyli uściskać: dowódzca całego pułku jenerał W. Krasiński i francuscy jenerałowie gwardyi: Walter, Lefevbre, Le Tort i inni.
Chłapowski z ręką obłożoną bandażami szedł dalej razem z armią ku granicy Księztwa Warszawskiego, ale dowiedziawszy się, że cesarz Napoleon odstępuje ten kraj stronie przeciwnej, oświadczył Chłapowski Soultowi w Dreznie, że prosi o dymisyę. Cesarz, który lubił Chłapowskiego i ciągle się nim posługiwał, niemile tem był dotknięty. »Czy chcesz powrócić do ojca — rzekł udając, iż nie rozumie, o co Chłapowskiemu chodzi — tego nie możesz uczynić w tej chwili. Teraz zawrę pokój, ale mam nadzieję, że jeszcze raz zawitam szczęśliwiej do twego kraju.« I temi słowy go pożegnał, bez żadnej nagrody, bez żadnego uznania wielkich zasług, a d. 13 czerwca (1813 r.) polecił mu wydać żądaną dymisyę, ale w tym samym stopniu podpułkownika gwardyi, w którym Chłapowski służył już rok trzeci i odbył dwie wielkie kampanie. Razem z Chłapowskim zażądali uwolnienia kapitan Jordan i jenerał Chłopicki. Tegoż roku bitwa pod Lipskiem zwana »walką narodów,« w której znalazł śmierć książę Józef Poniatowski, położyła kres panowaniu Napoleona w środkowej Europie.
Z dymisyą otrzymaną z rąk Soulta, Chłapowski pojechał do Paryża, gdzie zamieszkawszy w domu przyjaciół swoich Caramanów, rozchorował się na zgniłą febrę, która kilka miesięcy przetrzymała go w łóżku. Przyszedłszy do zdrowia i nieprzyjąwszy ofiarowanego mu dowództwa pułku gwardyi konnej królewskiej we Francyi, Chłapowski w jesieni r. 1814 wyjechał do Anglii, gdzie poraz pierwszy mógł przypatrzyć się narodowi używającemu w całej pełni konstytucyjnego i ekonomicznego życia.
Gdy w r. 1815 powrócił Chłapowski do dziedzicznej Turwi, zastał ojca już znacznie pochylolonego wiekiem, który się powtórnie ożenił. Życie nad stan starosty kościańskiego i wojny, przez które kraj przechodził, pociągnęły ruinę majątkową. Na dobrach Turwia i Rabin, oszacowanych na 1.200.000 złp. znajdowało się przeszło 1.000.000 złp. długów. Nic więc prawie nie pozostało Dezyderemu z majątku ojcowskiego. »Otwierała się przeto — powiada Kalinka — nowa przed Dezyderym epoka i nowa szkoła, jeżeli nie twardsza od tej, którą przebył, to wprost przeciwna rodzajowi życia, jakie dotąd prowadził. Przez chwilę zawahał się, czy nie byłoby lepiej porzucić ten fikcyjny majątek, szukać chleba i dalej w służbie wojskowej. Ale Chłapowskiemu żal było porzucać majątek ojcowski. Postanowił więc osiąść na wsi i oddać się pracy żelaznej, aby uratować szmat ziemi. Chłapowski jął się pracy całą duszą, postawiwszy sobie, jako najgłówniejsze zadanie obywatelskie względem kraju: oczyścić majątek z długów; odprawił więc służbę zbyteczną, w życiu codziennem zaprowadził ścisłą oszczędność, zaprzestał kosztownych festynów, a charakterystyczną zapowiedzią, nowego porządku domowego było to, że tarczę herbową nad głównemi drzwiami pałacu uprzątnął, a w jej miejsce kazał wstawić duży zegar. Wyższy bowiem jego umysł, nie troszczył się wcale o to, że ludzie miałkich pojęć nazywali go dziwakiem i jakobinem.
Chłapowski na gospodarstwie jeszcze się nie znał, a przeczytawszy najlepsze dzieła rolnicze niemieckie, nabrał przekonania, że aby naukę agronomii zrozumieć, trzeba ją widzieć w praktyce. Gdy Thaer, który w Prusiech najwyższą był powagą gospodarczą, wyznał mu, że wszystkiego nauczył się od Anglików, Chłapowski wyjechał w lecie r. 1818 do Anglii i udał się tam do pana Cook, mieszkającego w hrabstwie Norfolk, mającego sławę niepospolitego agronoma. U niego to uczył się pułkownik napoleoński orać pługiem szkockim, doglądać chowu wszelkiego inwentarza, wstawał do dnia i nie wstydził się zabrudzić rąk i pracować zawzięcie razem z folwarczną czeladzią. Rozumny Anglik podziwiając dzielnego gentlemana polskiego, jego żądzę wiedzy i żelazną wytrwałość, namawiał go aby nie powracał do Polski. »Zostań tu z nami — mówił doń — tu się czego dorobisz, wśród Polaków zmarniejesz. Mili są oni i gościnni, ale nie umieją ani pracować, ani uczcić pracy. Ścisłości niema u was za grosz.« Chłapowski nie przeczył, że Polacy mają wielkie wady, ale dowodził, że mogą się z nich poprawić, że poprawiony Polak więcej wart od obcego, że on sam własną pracą i przykładem pragnie do poprawy ziomków swoich się przyczynić. Od Cook’a pojechał do Szkocyi i tam najdłużej zabawił. Tam dopiero, jak