zaś słabem odznaczał się zdrowiem, przeto matka, Katarzyna z Międleckich, niewiasta wielce pobożna, od lat najwcześniejszych ubierała go w suknie duchowne, do kapłańskiego przeznaczając stanu. Ojciec, acz rozumny, nie stawiał jej przeszkód w tem narzucaniu przyszłego powołania synowi, ale starał mu się dać wykształcenie gruntowe i rozbudzić w nim zamiłowanie do nauk. Ukończywszy je też w kraju wyjechał za granicę i, kierując się radami ojca, uczęszczał naprzód na uniwersytety w Lipsku i Getyndze, następnie do Kollegium królewskiego (College de France) w Paryżu, gdzie przez lat dwa kształcił się w fizyce pod kierunkiem Brissona i w historyi naturalnej pod Dubentonem, biorącym udział w układzie i uzupełnieniach pism Buffona. Przez niego też Staszyc wszedł w stosunek z tym wielkim przyrodnikiem-stylistą w chwili, gdy wydawał dzieło O epokach natury. Staszyc, porwany pięknościami stylu i hipotezami Buffona, zamierzył dzieło to przyswoić literaturze ojczystej i rzeczywiście tego w roku 1784 dokonał. Wszakże już w powrocie do kraju, sprawdzając na budowie Alp, Apeninów, Etnie i Wezuwiuszu jego teoryą, przekonał się, że niezupełnie była zgodna z naturą. W każdym razie. badanie tych gór dało mu podstawę do późniejszych badań Karpat i turni tatrzańskich.
Wykształcony gruntownie i wzbogacony rozległemi wiadomościami, nabytemi czytaniem i obcowaniem z ludźmi, stojącymi na czele ówczesnego ruchu filozoficznego we Francji, wracał do kraju z tem przekonaniem, że zdobytą na obczyźnie siedzę, będzie mógł na korzyść jego obrócić. Tymczasem czekało go straszne rozczarowanie. Było to pod koniec sejmu delegacyjnego, gdy przybył do Warszawy. Przepaść, nad którą rzplita stanęła, przeraziła umysły, lecz nie obudziła w nich jeszcze świadomości istotnych przyczyn upadku; owszem, wśród powszechnego rozbicia, tem czulszemi robiła je na ochranianie przywilejów stanowych. W obec takiego położenia, Staszyc, ze względu na swe urodzenie, nie posiadający żadnych praw politycznych, uczuł się obcym wśród swoich. Nie tyle go wszakże bolało, że we własnym kraju z tego względu znalazł dla siebie wszystkie drogi do przyszłej karyery zaparte, ile pogarda okazywana mu powszechnie. »Urodzony z tak zacnych i cnotliwych rodziców, z ojca tak poświęcającego się... wstydzić się musiałem mego urodzenia, wszędzie je znalazłem odrzucone od czci, od urzędów, od ziemi.« (Autobiografia). Byłby też zapewne zmarniał, gdyby mu ręki nie podał Andrzej Zamoyski. Mąż ten, o całą głowę rozumem i zacnością charakteru przewyższający współczesnych, był pierwszy, który o poprawie losu włościan w dobrach swych bieżuńskich pomyślał i od r. 1760 pracował stale nad zamianą w nich pańszczyzny na czynsze. Na sejmie znowu 1767/8, nie chcąc podpisać gwarancyi, złożył kanclerski swój urząd. On też jeden ocenił naukę i zdolności w młodym Staszycu i powołał go na nauczyciela przedmiotów polskich do synów: Aleksandra, Stanisława, richała i Andrzeja, przy których obowiązki ochmistrza L’abbé la Chaise sprawował. Rok 1776 jakkolwiek się w dziejach nader smutnie zapisał, wlał jednak pewną otuchę w serce Staszyca. Sejm bowiem warszawski, mający zatwierdzić robotę konfederacyi radomskiej, zdobył się na dwie nader doniosłe uchwały: jedna z nich stanowiła, iż szlachcic za zabójstwo chłopa, ma być karan tak samo, jak za zabójstwo szlachcica; druga powoływała Andrzeja Zamoyskiego do ułożenia projektu nowego statutu, któryby odpowiadał nowoczesnym wymaganiom i potrzebom kraju. Do współpracownictwa w tem dziele, które miało lud z pod sądów patrymonialnych wyzwolić i zapewnić mu w pewnej mierze osobistą swobodę, eks-kanclerz kilku mężów powołał, a przedewszystkiem Józefa Wybickiego, który mu się swemi Listami patryotycznemi, wydanemi w r. 1777 zalecił. Nie mniejszy udział w pracy tej przyjęli: Krzysztof Szembek, biskup płocki, Joachim Chreptowicz, podkanclerzy litewski, oraz prawnicy: Węgrzecki i Grochólski. Autor życiorysu Staszyca, Justyn Wojewódzki, nie bez słuszności przypuszcza, że i on do tych narad należał, lubo ze względu na swe stanowisko spółeczne musiał w cieniu pozostać.
Przecież ani Staszyc, ani twórcy projektu nie przeczuwali, że trud ich pójdzie na marne. Wprawdzie sejm warszawski w r. 1780 urzędowo za podjętą pracę około ułożenia zbioru praw Zamoyskiemu wdzięczność wyraził; ale projekt jednomyślnie, z powodu owych artykułów, polepszających dolę ludu, odrzucił, ogół zaś, widząc w nim zamach na swe przywileje, bezwzględnie go potępił, uznając za nieprzyjaciela ojczyzny. Jeżeli Staszyc miał jakie co do społeczeństwa złudzenia, to mu
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/192
Ta strona została przepisana.