Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/208

Ta strona została przepisana.
Klementyna z Tańskich Hofmanowa.
* 1798 † 1845.
separator poziomy
W


W początkach XIX stulecia było u nas wiele ruchu i bardzo dużo gorliwości na widowni wychowawczej, ruchowi jednak temu brakowało skupienia i jedności, brakowało skutecznego wpływu na ogół, już to z powodu ciągłych, a niepomyślnych zmian w Kraju, już też dla tego, że się nie zjawiał żaden wybitny talent pedagogiczny.

Zarówno trochę szczęśliwszy układ stosunków politycznych, ułatwiających pracę nad wszystkimi szczegółami dobra powszechnego, jak i rzeczywisty talent pomogły Hofmanowej do pewnego zogniskowania rozstrzelonych usiłowań w sprawie wychowania kobiet, oraz skutecznego oddziaływania na umysły rodziców i na uczucia dzieci. Hofmanowa kochała społeczeństwo swe duszą całą, zadaniem swojem przejęła się serdecznie. Usposobienie jej najzupełniej harmonizowało z ówczesnemi wyobrażeniami ogółu; przemówiła do rodaków zrozumiałą dla nich mową serca, zyskała też posłuch, poważanie i uwielbienie. Odczuła życzenia wszystkich lepszych wtedy umysłów, wypowiedziała je z umiarkowaniem i powagą; wskazała błędy w wychowaniu kobiecem jej doby i podała środki do ich usunięcia; dostarczyła dziatwie obfitego pokarmu duchowego, pobudziła innych do działania w tymże kierunku, stała się niezmordowaną propagatorką zdrowych myśli edukacyjnych, które przez kilka pokoleń wpływowemi i żywotnemi były rzeczywiście.
Od lat już wczesnych skłonność i zdolność pedagogiczna objawiła się w naszej niezapomnianej autorce. Urodzona dnia 23 listopada 1798 r. w Warszawie z ojca Ignacego Tańskiego i Maryanny z Czempińskich, rozwijała się z razu nie tyle pod okiem macierzyńskiem, ile wśród obcych, co prawda bardzo życzliwych osób. W czwartym roku życia powierzona została opiece pani Szymanowskiej, mieszkającej w Izdebnie, niedaleko Warszawy.
Dom to był pobożny, skromny, patryotyczny, lubiący pracę i gospodarność, ale obok tych zalet panowała tu wada, silnie wówczas u nas rozpowszechniona, przekonanie o niezbędności francuzczyzny w wychowaniu. Sama pani Szymanowska czysto i niemal zawsze mówiła po polsku, lecz jej córki mówiły, pisały, korespondowały, modliły się po francuzku wraz z dwiema przyjaciółkami, mieszkającemi w blizkiem sąsiedztwie. Czytały nadzwyczaj dużo, zwłaszcza sentymentalne romanse, ale nigdy po polsku. Tańska dzieliła naturalnie ten tryb wychowania; przez całe dziesięć lat nie miała w ręku więcej nad dwie lub trzy książki polskie poważnej treści, z których mało co zrozumiała; jedynem wyższem ćwiczeniem w języku ojczystym było ciche tłumaczenie na polski modlitw, zawartych w »La journée du Chrétien,« dla skrócenia sobie zbyt długich nieraz chwil, jakie przesiadywać musiała w kościele.
A nie tylko czytanie, lecz i nauka szła po francuzku. Dorota Szymanowska, najstarsza córka pani z Izdebna, z największym mozołem tłumaczyła »Historyę narodu polskiego« Naruszewicza, na język francuzki i dopiero w tej obcej szacie przedstawiała je młodszym siostrom i Tańskiej. Kończąc rok czternasty, dostała się Klementyna znowu do matki, do sióstr, do rodziny.
Matka jej, obracając się ciągle wśród doborowego towarzystwa (np. w Puławach u książąt Czartoryskich), umiała, oczywiście, po francuzku, ale jako wychowana w staropolskim domu, jako żona dobrego obywatela i literata, mówiła i pisała chętnie w języku ojczystym; przytem mieszkała wraz z nią jej matka staruszka, Prowidencya Czempińska, pamiętająca wybornie czasy Augusta III i wcale nie rozumiejąca francuzczyzny. Prócz tego Klementyna musiała uczyć młodszą od siebie o lat sześć siostrę, do tej nauki używała dzieł francuzkich, ale wykładała po polsku, gdyż inaczej zrozumianąby nie była. Towarzystwo