polu, ale tylko w jego początku, bo na resztę chmury nie pozwalały, a wynik tej jego obserwacyi pomieścił w Efemerydach swoich na rok 1795 astronom wiedeński, Ksiądz Maks. Hell, członek T. J.
Tu się kończy przygotowawczy okres życia Poczobuta, a zaczyna drugi, dwa razy dłuższy i o wiele mozolniejszy, okres służenia krajowi i społeczeństwu, spożytkowania zdobytej swą pracą wiedzy na ich i nauki pożytek. Odtąd także zaczyna się świt pożyteczniejszej dla młodego obserwatoryum wileńskiego działalności, które pod wprawną już ręką Poczobuta stosunkowo dość prędko jak na ówczesne czasy i stosunki, przy znojnych jego zabiegach i wytrwałości na zajętej przezeń placówce, doszło do sił męskich. Nim atoli o tem opowiemy, wspomnimy wpierw pokrótce, jaka była geneza tego obserwatoryum i jakich tam miał Poczobut poprzedników.
Słynna na swe czasy Akademia Wileńska, której pierwszym opiekunem i kanclerzem był X. Waleryan Protasewicz (1504—1580) biskup wileński, powstała ze szkółki katedrałnej, przezeń po sprowadzeniu tam Jezuitów założonej. W r. 1579 akademia ta przywilejami Stefana Batorego zatwierdzona i Jezuitom w zarząd oddaną została. Po 2-ch blizko wiekach, w ciągu których przez różne przechodziła koleje, Jezuici, rywalizując z Akademią Krakowską i szkołami pijarskiemi, postanowili zbudować tam obserwatoryum. Pochop do tego dał X. Tomasz Żebrowski, T. J. profesor matematyki, wyjednawszy w r. 1753 na ten cel u Elżbiety z książąt Ogińskich Puzyninej, kasztelanowej mścisławskiej, znaczną sumę. Budowę gmachu rozpoczął on tegoż roku i niemal zupełnie ukończył, dla braku atoli dalszych funduszów wstrzymać się musiał z wewnętrznem urządzeniem obserwatoryum. Przy ciągłem jego kołataniu do możnych protektorów i miłośników nauki, zaczęło się ono jednak powoli zapełniać narzędziami astronomicznemi, z prywatnych darów pochodzącemi, jak od Księcia Michała Radziwiłła, biskupa Józefa Sapiehy, biskupa Massalskiego i t. d. Prócz matematyki wykładał Żebrowski i astronomię wraz z przywiązanemi do niej obserwacyami. Po nim zarząd obserwatoryum i wykłady matematyki objął X. Jan Nakcyanowicz, śladów jednak owej działalności żadnych po sobie nie pozostawił.
Na taką to więc spuściznę wrócił Poczobut do kraju w. r. 1764, i zaraz objął w Akademii wykłady matematyki i astronomii, kładąc sobie zarazem na serce wzbogacenie narzędzi obserwatoryum i wyprowadzenie systematycznych obserwacyi. Jakoż na jego nalegania i prośby, już w rok po jego powrocie do Wilna sprowadzili Jezuici z Paryża sekstans 6-cio stopowy Canniveta, który mu posłużył do licznych obserwacyi, tudzież wyznaczenia położenia geograficznego Wilna. Prace te zjednały mu powszechny szacunek, ze strony zaś króla Stanisława otrzymał tytuł astronoma królewskiego. Tak ustaliwszy sobie imię, zaczął myśleć nietylko o uniknięciu groźnej dla obserwatoryum przyszłości wobec spodziewanej lada chwila katastrofy zakonu Jezuitów, który też rzeczywiście na mocy bulli papieża Klemensa XIV w r. 1773 zniesiony został, ale nawet i o zabezpieczeniu dlań pewniejszych i stalszych podstaw materyalnych. Idąc za radą Żebrowskiego, plany te Poczobuta wsparła donośnie wspomniana już powyżej księżna Puzynina, zapisując na utrzymanie obserwatoryum 6 tysięcy dukatów, które, oddane w depozyt biskupa Massalskiego, przynosiły 420 czer. złotych rocznego procentu; prócz tego zaś ofiarowała znaczną sumę na zakupno w Anglii dalszych narzędzi.
Aby spełnić upragnione przez się dobroczynne zamiary tej szlachetnej fundatorki, wyruszył Poczobut w podróż do Anglii w r. 1768, a zwiedzając po drodze obserwatorya w Kopenhadze, Hamburgu, Amsterdamie i t. p., z końcem sierpnia zawitał do Londynu; tu u sławnych mistrzów optycznych, Dollonda i Ramsdena, zamówiwszy potrzebne narzędzia, aż do marca następnego roku pracował w najbogatszem już podówczas obserwatoryum w Greenwich, poczem, zwiedziwszy jeszcze Paryż i jego obserwatorya, wrócił do Wilna. Wkrótce po swoim przyjeździe wybrał się wraz z pomocnikiem swoim X. Jędrzejem Strzeckim do Rewla, celem obserwowania przypadającego w d. 3 czerwca 1769 r. rzadkiego zjawiska przejścia Wenery przez tarczę słoneczną, a które się dopiero w r. 1874 powtórzyło. Daremną atoli była ta podróż, bo słota na żadne obserwacye nie dozwoliła, czem się zgryzł bardzo, wiedząc, że tego zjawiska w życiu swojem już nie zobaczy. W tym samym czasie zamianowany został członkiem Towarzystwa naukowego królewskiego w Londynie.
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/215
Ta strona została przepisana.