I w niej poeta nie jest jeszcze sobą, nietylko ze względu na przeciążąjące ją metafory i omówienia, tak, iż nigdy właściwem mianem nie oznacza przedmiotu, ale i stąd, że malując przyjemności tej pory roku, występuje jako światowiec, biorący udział w balach i innych wielkomiejskich rozrywkach. W tym samym roku powstały nadto dwie powiastki, lubo drukowane w następnym. Jedna z nich Żywila, skreślona językiem, zapożyczonym od pisarzów XVI stulecia, zawiera szczegół znamienny. Występuje w niej rycerz litewski, Poraj, a więc noszący nazwę herbu Mickiewiczów. Widocznie poeta chciał Wereszczakom przypomnieć, że co do starożytności rodu i on z nimi zrównać się może. Nadto, imię Żywiła brzmieniem do Maryli zbliżone. Ona, córka udzielnego księcia, tajemnie kocha Poraja i miłość dla niego życiem przypłaca. Druga powiastka Karylla, jeszcze więcej brzmieniem przypominająca Marylę, choć trzymana w tonie sielankowym, kończy się równie tragicznie. Najciekawsza, że jak mówi poeta, pamięć o niej przechowała «pieśń ludu». Jest to wpływ dwóch rozpraw: Adama Czarnockiego O słowiańszczyźnie przedchrześcijańkiej i Kazimierza Brodzińskiego O klasycyzmie i romantyczności. Obie w r. 1818 wydane, wykazywały ważność pieśni ludowych. Nie znaczy to, by się już wtedy poeta na stronę romantyzmu przerzucił. Gdy odczytana w gronie koleżeńskiem ballada Żukowskiego Ludmiła, naśladowana z Leonory Bürgera, pobudziła Zana do napisania Neryny; Mickiewicz w styczniu 1819 r., drukuje w «Pamiętniku warszawskim» Uwagi nad Jagiellonidą Dyzmy Tomaszewskiego, w których ten utwór ocenia według poetyki Laharpe’a. Dopiero gdy Zan na odjazd z pensyi jakiejś uczennicy, wiersz pożegnalny napisał; Mickiewicz, przeczytawszy go, nie mógł ukryć zdziwienia, iż wypadek tak zwyczajny, tyle w sobie stron poetycznych zawiera. To było pierwszą dla niego wskazówką, że poezya na prawdzie, z życia branej, polega. W obec jednak egzaminów na stopień magistra, poezya musiała iść na stronę.
Egzamina o tyle wypadły pomyślnie, że wsku tek nich poeta otrzymał posadę nauczyciela przedmiotów filologicznych w szkole powiatowej kowieńskiej. Rok ten 1819 upamiętnił się nadto zorganizowaniem związku «Filaretów,» miłośników cnoty. Związek Filomatów był dla nich tajemnicą; wybierając jednak z pośród jego członków prezesów do różnych wydziałów, bezwiednie ulegali kierunkowi, jaki Zan wszystkim nadawał.
Po odwiedzeniu matki w Nowogródku, Mickiewicz na resztę wakacyj znowu do Tuhanowicz wyjechał, gdzie powtórzyły się te same spacery i zabawy, które zadzierzgiwały tem silniejszy węzeł pomiędzy nim, a Marylą, że dziś wobec ujawnionego powołania poety, przyszły magister czuł się o wiele śmielszy pewniejszy siebie. Do wyznania uczuć może jeszcze nie przyszło; ale spojrzenia, półsłówka, a może i pamiątki, dane mu na nową drogę życia, przekonały go o wzajemności. Wyjechał też do Kowna, pewny uczuć Maryli. Samo odkładanie ślubu z Puttkamerem, podtrzymywało jego nadzieje.
Przecież Kowno, pomimo uroczego położenia nie mogło odpowiadać potrzebom duszy poety. Koledzy w nowym jego zawodzie, z rektorem Dobrowolskim na czele, byli to ludzie starsi i choć wychowańcy tej samej wszechnicy wileńskiej, nie dostrajali się do pojęć, jakie z niej wyniósł poeta. Rdza prowincyi zobojętniała ich umysły na prądy, które dziś płynęły z tego ogniska. To też poecie czas w samotności upływał. Przechadzki w dolinę, która później przybrała jego nazwisko, listowanie z przyjaciółmi, studya literackie, a głównie wczytywanie się w Schillera, Goethego i Jean Paul’a wypełniały mu chwile wolne od zajęć. Czy pisał co wtedy? Może tłómaczył Don Carlosa, ale przedewszystkiem badał, rozważał nowe kierunki, ścierające się z dawnemi pojęciami i smakiem. Życie to jednak samotne, zaprawne tęsknotą, stało się dla niego w końcu nieznośnem. Z nadejściem więc świąt Bożego Narodzenia, wyruszył do Wilna, gdzie go bratnie koło przyjęło. Tu obchodzono jego imieniny ucztą, na której, bodaj, czy nie powstała pieśń: «Hej użyjmy żywota, wszak żyjem tylko raz,» a mająca odtąd rozbrzmiewać na wszystkich filareckich zebraniach.
Rok 1820 Mickiewicz w Kownie rozpoczął, ale pobyt wśród uniwersyteckich kolegów, acz krótki, oddziałał nań ukrzepiająco. Na wiosnę tego roku, przypada nowe rozbudzenie się w nim twórczości, tylko już w kierunku, mającym stanowić o całej przyszłości poezyi polskiej. Z pierwszem ocknieniem się ze snu zimowego natury, z pierwsze m odezwaniem się w górze skowronka, na samotnej wycieczce do podmiejskiego lasku,
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/229
Ta strona została skorygowana.