klęć używa, a w tem kolejnem ich występowaniu poeta po mistrzowsku posługuje się prawem kontrastów. Więc naprzód urocze postaci dwojga dzieci-aniołków, następnie potępieniec, któremu chór ptaków drapieżnych broni dostępu do wnętrza kaplicy. On, niegdyś pan tej wioski, skazany jest na straszne męczarnie głodu, gdyż innych morzył i katował za życia. Ale owe kruki, puhacze, sowy wydzierają mu z gardła każdą okruszynę chleba, podaną z litości. Są to jego słudzy i poddani, którzy teraz mszczą się za swe krzywdy i mścić się będą przez wieczność całą.
Poeta do tego stopnia przejął się duchem ludu, że nie zapomina o najcharakterystyczniejszym z jego rysów, mianowicie o zakorzenionych w nim instynktach komunistycznych. Oto opowiada Kruk, iż raz wszedł do ogrodu pana zgłodniały i kilka jabłek oberwał; ten zaś kazał go tak srodze oćwiczyć, że mu aż ciało odpadało od kości. I o co chodziło? O owoce z lasu, które na wspólną wygodę Bóg dał, jak ogień i wodę.
Jeszcze cięższe zarzuty robi potępieńcowi Sowa. Ona, owdowiawszy za życia, przyszła w wigilią Bożego Narodzenia do dworu, błagając o wsparcie dla dzieci i matki chorej, których wyżywić nie mogła. Lecz pan, biesiadując z gośćmi, kazał ją hajdukom wypędzić z dziedzińca. Wskutek też głodu i zimna, nie doszedłszy do chaty, skostniała w śniegu wraz z dziecięciem.
Dlaczego jednak ten lud poeta pod postacią ptactwa drapieżnego wprowadził? Wynika to z oparcia się na pojęciu ludowem metampsychozy, której ślady odnajdujemy w pieśniach i baśniach.
I znowu, po ustąpieniu widma potępieńca, zjawia sie na zaklecie Guślarza młoda dziewczyna, której rysy i postać przypominają Boga-Rodzicę z Hymnu na Zwiastowanie. Czemże jednak zawiniła ta urocza istota? Oto, że nad przyszłe obowiązki żony i matki, przenosząc płoche, choć niewinne rozrywki, nie spełniła na ziemi przeznaczenia kobiety. W przeciwieństwie jednak do potępieńca, który odchodzi bez żadnej pociechy, Guślarz nieszczęśliwej odsłania przyszłość, że za dwa lata skończy się jej pokuta.
Ponieważ północ minęła, przeto zdawałoby się, że uroczystość Dziadów skończona. Tymczasem z pod zapadłej podłogi blade widmo powstało i z piersią przebitą przed Pasterką, siedzącą na mogile, stanęło. Ten upiór — to Gustaw, który w części IV główną rolę odegra.
Ktokolwiek poraz pierwszy czyta dzieje Gustawa, ten z trudnością tylko połapać się może z przebiegiem początkowej akcyi między Księdzem, Dziećmi i Pustelnikiem, który napół nieprzytomny, w dziwacznym «jak strach ubiorze», z gałęzią jedliny, którą przyjacielem nazywa, i ze słowami, na pozór nie mającemi związku, posiada wszystkie cechy człowieka z obłąkanym umysłem, gdy później, jako Gustaw, choć wpada w ton patetyczny, przemawia jednak rozsądnie. Czyżby poeta nadał mu ten charakter dla osiągnienia większego tylko efektu? Bynajmniej. Charakter to obmyślany głęboko. Należy tylko pamiętać, że Dziady zrodziła myśl samobójstwa. Przerażony wszakże jej następstwami, poeta zrozumiał, że już sam zamiar był grzechem, za który należało odbyć pokutę i zadośćuczynieniem jej dopełnić; że zresztą nikt, mający świadomość wysokich przeznaczeń człowieka, nie podnosi ręki na siebie. To też zapewne już w pierwszej części poeta miał zamiar przedstawić Gustawa, jako obłąkanego w skutek zawiedzionej miłości i wypadkiem samobójstwa ją zakończyć. Lecz jak wiemy, tej części I nie rozwinął. W drugiej jest on już upiorem, przybyłym z tamtego świata na ziemię, by odbyć za swą zbrodnię pokutę, ale poeta z wielkim taktem pozostawia go przy rozstrojonym umyśle, któremu tylko wtedy powracają lucida intervalla, gdy jest zajęty dziejami swej miłości.
Myśl wreszcie zasadniczą utworu wypowiada poeta w scenie, gdy Gustaw wobec księdza po trzykroć topi w swej piersi żelazo, mówiąc za pierwszym razem, że to godzina kary, za drugim pokuty, za trzecim przestrogi, którą chciał dla innych zostawić. Mickiewicz głęboko pojmował karę i ekspiacyę za grzechy: rozumiał, iż niema straszniejszej męki dla potępieńca, jak przypomnienie zbrodni, która go na wieki oddaliła od Boga. To też Gustaw przechodzi przez tę męczarnię, ale, że samobójstwa dopuścił się w nienormalnym stanie umysłu, przeto wierzy, iż winę swą przez pokutę zmaże i że za śladem lubego anioła, jako cień błędny, wkradnie się do nieba.
Jeżeli jednak co dowodzi gienialności poety, to napisanie bezpośrednio po Dziadach poematu
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/233
Ta strona została przepisana.