gę zupełnie nową, na której nie miał poprzedników i form gotowych we własnej literaturze. By odrodzić poezyę, należało jej nadać wszechświatowy charakter i z literatur obcych przyswoić jej wszystkie formy, jako jedynie zdolne wyrażać ten nowo-obrany przezeń kierunek. I oto, ulegając kolejno wpływom literatur: niemieckiej, angielskiej, włoskiej i oryentalnej, przyswaja literaturze własnej: balladę, romanzę, canzonettę, kassydę, odnawia zapomnianą w niej formę sonetu, wreszcie, druzgoce ociężałe formy pseudo-klasycyzmu, a natomiast wprowadza swobodne formy fantastycznego dramatu i powie ci, w której tok zdarzeń równie się w tępie dramatycznem rozwija. Aż gdy w improwizacyi Konrada wszystkie jego dążenia ostatecznego kresu dobiegły, wówczas w jego geniuszu nastąpiła nowa, ale już ostatnia ewolucya: przejście do poezyi w duchu czysto narodowym pojętej.
Skąd poeta wziął do swego poematu osnowę? Rozumie się, że znalazł ją nie na bruku paryskim, ale właśnie uciekając od niego myślą w strony dawno niewidziane, rodzinne. Tylko w tej pielgrzymce myśl jego szukała nie dróg, któremi kroczyła jego młodość «chmurna, a dumna» — nad nią on krzyż już położył; lecz puściła się śladami wydeptanemi przez jego stopy pacholęce, zbiegła w «wiek sielski, anielski», gdzie go otoczyły dobrze znane, typowe, a dawno znikłe z oblicza ziemi postaci. Czemużby jednak one na świadectwo tego, co było nie miały ożyć pod jego piórem. jak w opowiadaniach Rzewuskiego ożyły barszczan postaci? Wprawdzie żyły i działały one w innych, zmienionych już z gruntu warunkach; ale jeżeli Goethe na tle emigracyj, spowodowanych odwołaniem edyktu nantejskiego, mógł rozwinąć wspaniały epos mieszczański, dla czegóżby on, na tle olbrzymich zapasów 12-go roku, nie miał stworzyć epopei szlacheckiej?... Myśl ta, jak wicher uniosła w przyszłość poetę i już 8 grudnia 1832 r. mógł te słowa przesłać Odyńcowi do Drezna: «Piszę teraz poema szlacheckie w rodzaju Hermana i Doroty Goethego; już ukropiłem tysiąc wierszy».
Poeta miał zawrzeć Pana Tadeusza w 6 pieśniach; tymczasem dzieło urosło do ksiąg XII, z których każda swą objętością może porównanie nie z jednym poematem wytrzymać. A jednak pomimo to, wielu z czytelników nie domyśla się nawet, jak szczupły przeciąg czasu dziesięć ksiąg pierwszych objęły. Toż opowiadanie rozpoczyna się przybyciem Tadeusza do Soplicowa w sobotę w wieczór, a kończy śmiercią Jacka Soplicy we czwartek nad ranem, gdy dwie ostatnie znów księgi obejmują tylko opis uczty, wyprawionej dla Dąbrowskiego i zaręczyn trzech par: Zosi z Tadeuszem, Telimeny z Rejentem i Tekli Hreczeszanki z Asesorem.
Czemże więc tych ksiąg dziesięć zapełnił?... Przedewszystkiem opisem uczt, śniadań, różnego rodzaju rozrywek, łowów, sporów, bijatyk i zajazdów, które tu odzywają się niby echem dalekiem po dawnem, burzliwem życiu szlacheckiem i sprowadzają katastrofę, która wpływ wyroczny na los wszystkich osób działających wywiera. Obok tego, jakąż to rozmaitość typów i charakterów poeta do poematu wprowadził, i jak je w swych opisach wyrzeźbił! Tu każda postać uosabia jakiś stan, jakąś warstwę społeczną; każda ma chwilę, w której ujawnia właściwy sobie charakter, swoją wartość moralną. Oto Podkomorzy — typ dygnitarski, baczny w każdem słowie na zachowanie swej wielkopańskiej powagi; obok niego Sędzia, typ urzędnika z wyboru, przedstawiciel poważnej magistratury, gospodarz wielce dbały o oddanie każdemu należnych względów, według wieku, stanu i urzędu. Wojski — to znowu typ przyjaciela domu, niby rezydenta, potrosze totumfackiego, który bawi gości i zarządza domem według wskazówek Sędziego. Oni dwaj uzupełniają się wzajem i zarazem tworzą przeciwieństwo. Podobnie, jak oni inne typy występują również parami, stanowiąc żywe antytezy ze sobą. Więc Asesor z Rejentem — reprezentant władzy policyjnej i niższy urzędnik sądowy z wyboru. Tadeusz, natura prosta, silna, prawa i szlachetna, uosabiający całe ówczesne młode pokolenie, które miało przyszłość kraju stanowić i Hrabia, typ scudzoziemczałego pana, angloman, romantyk, szukający w życiu nadzwyczajnych wydarzeń, bo nie widzi wyższego celu przed sobą, ale zmieniający się z chwilą, skoro ten cel jasno przed nim zabłyśnie. Dalej: Protazy z Gerwazym — sługa woźny, przechowujący tradycye trybunalskie, i dawny sługa magnacki, strzegący tradycyj rodowych swych panów; wreszcie major Płut i kapitan Rykow — pierwszy, mimo pozorów ogładzonego człowieka, do szpiku kości zepsuty, drugi mimo rubasznej powierzchowności i ograniczonego umysłu natura poczciwa i prawa. A obok nich, ileż się jeszcze innych postaci przed okiem czytelnika przesuwa! Ów Robak, bernardyn, który jak Opatrzność skrycie wszyst-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/243
Ta strona została przepisana.