szego kandydata Mickiewicza przedstawił. Ówczesny jednak minister oświaty, Cousin, nie zgadzał się w zupełności na ten projekt ze względu na polityczne stosunki, a natomiast objawił gotowość utworzenia w Collège de France katedry literatur Słowiańskich i na nią obiecał Mickiewicza powołać. Ponieważ zaś dzienniki paryskie rozgłosiły o tem przedwcześnie, przeto ten, nie mając w ręku nominacyi, znalazł się w nader trudnem położeniu wobec zwierzchniej władzy w Lozannie. Przysłano mu ją zaledwie w końcu września 1840 r. i wtedy dopiero wystąpił z żądaniem uwolnienia go od dotychczasowych obowiązków. Nie obeszło się to, bez dających się łatwo pojąć przykrości. Szwajcarzy mieli żal do niego, że ich dla Paryża porzuca, on zaś mógł się względem nich do niewdzięczności poczuwać. W Lozannie bowiem, po tylu burzach znalazł przystań spokojną, i zapewnienie na resztę życia kawałka chleba, który mógł spożywać bez troski. Tymczasem na drodze, jaka przed nim otwierała się obecnie, czekały go wielkie trudności. Znał literaturę polską i rossyjską, ale o czeskiej, serbskiej, słowieńskiej, chorwackiej, bulgarskiej zaledwie słabe miał wyobrażenie. — To też przybywszy do Paryża zażądał zwłoki, by się mógł odpowiednio przygotować do wykładów, które miał nie już wobec młodzieży, ale ludzi, należących do arystokracyi umysłowej całego świata prowadzić. Nie dość na tem. Na tej samej katedrze z której on miał w Collège de France przemawiać, zasiadali: Ampère, profesor literatury francuskiej, Edgard Quinet, filozof, oraz Juliusz Michelet, historyk, czarujący pięknością swoich wykładów. To też nic dziwnego, że przyjaciele poety żywili słuszną obawę, czy, przemawiając cudzoziemskim akcentem, porównanie z nimi wytrzyma. Tymczasem pierwsza prelekcya, z jaką w dniu 22 grudnia wystąpił wykazała te obawy płonnemi. Otwierając kurs wśród przepełnionej sali, z początku wyrażał się z trudnością; ale wkrótce zapanowawszy nad przedmiotem, zdołał do swego wykładu przykuć słuchaczów. Nie zapalił ich jeszcze, jak to często później bywało; w każdym razie przekonał wątpiących, że stoi na wysokości swego zadania. O wrażeniu dodatniem, jakie sprawił tym pierwszym występem świadczyły zresztą sprawozdania dzienników: Messager, Siècle, Courrier, oraz Constitutionnel wyraziły się o nim z uznaniem. Tem skwapliwiej przeto ziomkowie pragnęli uświetnić ten pierwszy występ poety. Urządzono więc na jego cześć szereg uczt, a pierwszą z nich w klubie polskim w dzień jego imienin, zapraszając na nią i żonę wraz z pięcioletnią Marynią. Pomiędzy wielu innymi przybył i stary Niemcewicz. Brakło tylko Bohdana i Witwickiego, co dotknęło bardzo poetę. Nastrój jednak panował serdeczny. Na drugi dzień 25 grudnia dał wieczór także na cześć poety Eustachy Januszkiewicz, księgarz, na który się do 40 osób zebrało. Był na nim i Juliusz Słowacki, który po ośmioletniej nieobecności i podróży na wschód nanowo osiedlił się w Paryżu. Jak wytłomaczyć sobie jednak jego przybycie na wieczór poświęcony uczczeniu Mickiewicza? Powiadają, że po przeczytaniu Pana Tadeusza zmienił względem niego swe usposobienie, że po nocy spędzonej u Grobu Chrystusa i odbytej z całego życia spowiedzi, wyrwał z serca wszelkie do niego urazy. Więc też pierwszy wystąpił dziś z improwizacyą i, zwróciwszy się w niej do Mickiewicza złożył hołd jego geniuszowi. Na to przemówienie odpowiedział również improwizacyą Mickiewicz, która miała obejmować z półtorasta wierszy. Co było jej treścią? z mętnych sprawozdań wyrozumieć trudno. Miał w niej jakoby oświadczyć, że niepowodzenie Słowackiego na polu poezyi jest skutkiem braku w nim miłości i wiary. Gdyby tak było, Słowacki, który nigdy nie grzeszył pokorą, nie przeniósłby podobnego upokorzenia. Tymczasem bierze udział i w drugiej uczcie noworocznej, wyprawionej przez Januszkiewicza. Niedość na tem, wręcza Mickiewiczowi wspaniały puhar, który mu obecni w darze złożyli. Dopiero sprawozdania o tej uczcie pism poznańskich, a głównie Tygodnika literackiego, który się wyraził, iż tym hołdem, złożonym Mickiewiczowi, Słowacki uznał się jego wazalem, miało wywołać w nim oburzenie, z którem w Bieniowskim przeciw «bogowi litewskiemu» wybuchnął.
Tymczasem w dalszym ciągu trwały wykłady. Już na drugiej prelekcyi Mickiewicz zajął silnie Francuzów oświadczeniem, że ich pisarze, zajmujący się sprawami socyalnemi, mogliby znaleźć rozwiązanie ich w urządzeniach dawnej gminy słowiańskiej. Wprawdzie idealna jakoby jej organizacya okazała się mrzonką tamtoczesnych uczonych Słowian; ale twierdzenie to poety, wypowiedziane w dobrej wierze, miało dla Francuzów urok nowości. Rozpatrując też kolejno pomniki
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/246
Ta strona została przepisana.